🔫 Walki W Czasie Bitwy O Anglię W 1940 Roku Trwały
W niedających nadziei dniach 1940 roku polscy piloci walczyli w bitwie o Anglię. Ich dokonania są wspaniałe - powiedział dowódca Royal Air Force marszałek lotnictwa Mike Wigston w
Poniedziałek, 10 lipca 2017 (07:33) 77 lat temu, 10 lipca 1940 roku, rozpoczęła się Bitwa o Anglię – kilkumiesięczne starcie powietrznych sił nazistowskich Niemiec i Wielkiej Brytanii, w którym po stronie brytyjskiej udział wzięły cztery polskie dywizjony lotnicze. W początkowych założeniach niemieckiego dowództwa bitwa powietrzna miała stanowić wstęp do operacji "Lew morski" czyli inwazji na Wyspy Brytyjskie, do czego niezbędne było uzyskanie przewagi w powietrzu i na morzu. Luftwaffe miała rozbić brytyjskie siły lotnicze oraz zniszczyć ich naziemną infrastrukturę, a także uniemożliwić brytyjskiej marynarce wojennej operowanie na kanale La Manche. Osiągnięcie sukcesu pozwoliłoby na wprowadzenie do boju niemieckich jednostek spadochronowych i równoczesne dokonanie desantu drogą morską. Początkowo ataki niemieckie skupiły się na rejonie kanału La Manche - bombardowano brytyjskie porty, atakowano konwoje morskie i osłaniające je samoloty. Wkrótce jednak ciężar walk przeniósł się nad Wielką Brytanię - niemieckie dywizjony bombowe atakowały lotniska Royal Air Force, a silna ochrona myśliwców wiązała w walkach angielskie siły naloty coraz częściej spotykały także miasta, w których położone były strategiczne zakłady przemysłowe (Norwich, Liverpool, Birmingham, Rochester). Luftwaffe atakowała w dzień i w nocy, a liczba lotów bojowych pilotów RAF rosła od 400 na dobę do 700, a w niektórych dniach sięgała nawet problemem Brytyjczyków był brak pilotów. Przemysł zbrojeniowy mógł szybko dostarczyć nowe samoloty, ale strat w ludziach - wyszkolonych i doświadczonych pilotów myśliwskich - nie można było szybko uzupełnić. Dowództwo Royal Air Force zdecydowało więc o włączeniu do walki pilotów wojsk sojuszniczych - utworzono nowe dywizjony myśliwskie: polskie (302, 303), czeski (310) i kanadyjski oraz dywizjony bombowe (w bitwie o Anglię walczyły dwa polskie dywizjony bombowe: 300 i 301). Jednostki te weszły do walki w najcięższym jej okresie - w drugiej połowie sierpnia, gdy przewaga Luftwaffe była największa - i poważnie odciążyły lotnictwo początku września taktyka niemiecka uległa zmianie - o ile do tej pory Luftwaffe atakowała głównie cele militarne i przemysłowe, o tyle teraz głównym celem niemieckiego lotnictwa stały się angielskie miasta. Hitler straciwszy nadzieję na szybkie dokonanie inwazji na Wyspy, próbował wymusić na Wielkiej Brytanii zawarcie pokoju, a co za tym idzie wycofanie się Zjednoczonego Królestwa z wojny. Bombardowania przybrały na sile, 7 września Londyn bombardowało ponad 900 samolotów Luftwaffe, w ciągu pierwszego tygodnia niemieckich ataków zginęło ponad 2000 mieszkańców brytyjskiej przełomowy moment lotniczej bitwy o Anglię uważa się 15 września 1940 roku - od godzin porannych na Anglię sunęły niemieckie naloty, samoloty RAF przerywały walkę tylko na czas tankowania paliwa, w boju brały udział wszystkie dywizjony RAF, w tym także dywizjony polskie. Straty niemieckie były poważne - stracili ponad 60 maszyn, zginęło ponad 80 lotników, wielu zostało rannych lub dostało się do widzów na ziemi było to bardzo atrakcyjne widowisko. Wycie silników, grzechot broni maszynowej, rozwinięte grzyby białych spadochronów, palące się samoloty z ogonami czarnego dymu - musiało to bardzo efektownie wyglądać. Nie wiadomo było, kto do kogo strzela, linie pocisków zapalających i świetlnych krzyżowały się jak pajęczyna i trafiało się, że w ferworze walki piloci atakowali swoich kolegów - wspominał Witold Urbanowicz, ówczesny dowódca polskiego Dywizjonu tego momentu aktywność Luftwaffe zaczęła stopniowo maleć: bombardowań dokonywano głównie w nocy, zaprzestano ataków z użyciem wielkich formacji, coraz częściej zdarzały się dni, w których żaden niemiecki samolot nie pojawiał się nad Londynem. Ostatnim akordem bitwy o Anglię były dwa naloty na Londyn: 6 i 8 października, ale poza zniszczeniami materialnymi w stolicy także i one nie przyniosły one żadnych efektów politycznych czy przemysłowa Anglii nie została złamana, RAF odzyskał przewagę w powietrzu, a Wielka Brytania nie miała najmniejszego zamiaru wycofywać się z wojny lub choćby podejmować rozmów dyplomatycznych na temat ewentualnego pokoju z Niemcami. Choć Luftwaffe nie zaprzestała bombardowań angielskich miast i zakładów przemysłowych, nie przybierały one już formy tak zorganizowanej i odbywały się zdecydowanie ciągu trzech miesięcy najostrzejszych walk lotniczych nad Wielką Brytanią i kanałem La Manche lotnictwo niemieckie straciło 1733 samoloty i ponad 2500 lotników (poległych i wziętych do niewoli). Ponad 650 maszyn uległo poważnym uszkodzeniom, a niemal 1000 pilotów odniosło rany. Straty wynosiły ponad połowę stanu maszyn niemieckiego lotnictwa wojskowego sprzed rozpoczęcia stracił 1087 samolotów (450 zostało poważnie uszkodzonych) oraz 544 lotniczej bitwie o Anglię wzięło udział 144 polskich pilotów, walczących zarówno w polskich dywizjonach myśliwskich i bombowych, jak i w jednostkach brytyjskich - 29 z nich poległo w czasie walk. Między lipcem a październikiem 1940 roku polscy lotnicy zestrzelili 170 samolotów przeciwnika, a 36 poważnie uszkodzili. (mal)William Walker, najstarszy z żyjących dotąd weteranów powietrznej bitwy o Anglię z 1940 roku, zmarł w niedzielę w swym domu w Londynie w wieku 99 lat - poinformowało stowarzyszenie Battle Bitwa o Anglię. Lato 1940 r. było w Europie pogodne i ciepłe. W walkach nastąpiła chwilowa przerwa, narody przygotowywały się do kolejnych ataków według priorytetów, starając się przewidzieć, jaki kolejny krok wykona strona przeciwna. We Francji 1 lipca rząd przeniósł się do Vichy, które stało się synonimem kolaboracji z Hitlerem. 10 lipca Francuskie Zgromadzenie Narodowe przygniatającą większością 569 głosów, przy 80 przeciwnych i 17 wstrzymujących się, przyznało Petainowi pełnię władzy. Następnego dnia prezydent Lebrun złożył rezygnację, a Petain ogłosił się głową państwa. Konstytucja z 1875 r. została unieważniona, a obie izby parlamentu rozwiązane. 3 lipca miał miejsce incydent w Mers-el-Kebir. Mając uzasadnione wątpliwości, czy zapewnienia Hitlera i Mussoliniego dotyczące neutralności floty francuskiej będą respektowane, Churchill wydał rozkaz Zgrupowaniu H Royal Navy, którym dowodził wiceadmirał James Somerville, by zneutralizowało, a w razie potrzeby zatopiło eskadrę floty francuskiej dowodzona przez wiceadmirała Gensoula, który swoje okręty wprowadził do Mers-el-Kebir w Algierii. Po dłuższych negocjacjach francuski wiceadmirał odmówił przyłączenia się do Anglików i o godzinie 16:56 brytyjskie okręty otworzyły ogień. Francuski pancernik Bretagne został zatopiony, przy czym zginęło 977 marynarzy. Pancernik Dunkerque został poważnie uszkodzony, a 210 marynarzy zginęło. Provence wpadła na mieliznę, a duży niszczyciel Mogador został poważnie uszkodzony. Jedynie pancernik Strasbourg przedarł się do Tulonu. Podobna tragedia mogła powtórzyć się w Aleksandrii, nie doszło jednak do niej dzięki zdrowemu rozsądkowi obu admirałów, Brytyjczyka Cunnighama i Francuza Godfroy’a. Wbrew rozkazowi Churchilla, aby problem rozwiązać do wieczora 3 lipca, Cunnigham nie otworzył o9gnia, natomiast prowadził negocjacje. Godfroy na wieść o wydarzeniach z Mers-el-Kebir, zrobił to samo. 4 lipca osiągnęli porozumienie. Jedenaście okrętów Godfroy’a zostało unieruchomionych w porcie w Aleksandrii. Oddały zapas paliwa, zablokowano im działa, a detonatory torped przekazano do francuskiego konsulatu w Aleksandrii. Francuskie okręty, które schroniły się w angielskich portach, 3 lipca zostały zajęte, przy czym na pokładzie krążownika podwodnego Surcouf i niszczyciela Mistral doszło do walki. W odpowiedzi na te wydarzenia rząd w Vichy 5 lipca zerwał stosunki dyplomatyczne z Anglią. Tego samego dnia w odwecie okręty Vichy zajęły trzy brytyjskie statki handlowe. Rozpoczęła się wojna prowadzona przez U-booty na Atlantyku. 30 czerwca U-43 zatopił brytyjski frachtowiec Avelona Star. 2 lipca, w rejonie Islandii, zatopiony został liniowiec pasażerski Arandora Star, na pokładzie którego przewożono do Kanady 1500 włoskich i niemieckich internowanych i jeńców wojennych. W trzy dni później U-34 zatopił niszczyciel Whirlwind. Baza U-bootów w Lorient, która wkrótce miała stać się sławna, przyjęła pierwszy okręt U-30. W dniach między 6 lipca a 2 sierpnia, Royal Navy otrzymała serię dotkliwych ciosów. W rejonie Norwegii zatopiono pięć brytyjskich dużych okrętów podwodnych: Shark, Salmon, Thames, Narwhal i Spearfish. W sierpniu operacje floty brytyjskiej w tym rejonie zostały czasowo wstrzymane. Niemcy okupowali pierwszy, a jak się potem okazało, jedyny kawałek brytyjskiego terytorium. By wymusić posłuszeństwo 28 czerwca Niemcy zbombardowali Jersey i Guernsey. Zabito 33, a raniono 40 osób. W niedzielę, 30 czerwca, niemieckie oddziały wylądowały i okupowały Jersey, Guernsey i pozostałe, na ogół nie zamieszkałe, wyspy na Kanale. W dniu 27 czerwca Anglia ogłosiła blokadę europejskiej linii wybrzeża od Zatoki Biskajskiej po Przylądek Północny w Norwegii. Alianci odnotowali pewne sukcesy i kilka porażek. W dniach od 27 do 29 lipca latające łodzie RAF, Sunderlandy, współpracując z niszczycielami zatopiły na Morzu Śródziemnym cztery włoskie okręty podwodne, a trzy uszkodziły. 1 lipca Guy Gibson, słynny potem dowódca 617 dywizjonu bombowego RAF, zrzucił tonową bombę, która spadła koło ,,Scharnhorsta’’ a towarzyszący pancernikowi ciężki krążownik "Prinz Eugen" poczęstował dwoma bombami. 9 lipca 12 Blenheimów zaatakowało lotnisko Stavanger w Norwegii. Siedem samolotów zostało zestrzelonych, pięć uszkodzonych. Początek Bitwy o Anglię. Względna cisza, jaka ogarnęła Europę po upadku Francji, nie trwała długo. Hitler planował już operację ,,Lew Morski’’, inwazję na Wielką Brytanię. Rozważano wszystkie warianty strategiczne niezbędne do przeprowadzenia operacji. Uparcie nasuwa się banalne porównanie Hitlera z Napoleonem. Faktem jest, ze planując atak na Anglię, obaj dostrzegali te same trudności. Każdy z nich usiłował je rozwiązać, lecz bez powodzenia. By osiągnąć cel, należałoby przejąć panowanie nad Kanałem i Morzem Północnym. W 1940 roku dochodziło jeszcze panowanie w powietrzu. Na morzu Hitler nie miał przewagi w przeciwieństwie do Napoleona w 1805 roku. Straty poniesione podczas operacji norweskiej spowodowały, że Niemcy dysponowali tylko jednym pancernikiem kieszonkowym, czterema krążownikami i dwunastoma niszczycielami. Flota brytyjska miała olbrzymią przewagę, chociaż towarzyszyły jej smutne doświadczenia po spotkaniach z U-bootami i z Luftwaffe. Hitler wiedział, że Admiralicja brytyjska nie zaryzykuje użycia wielkich jednostek w ciasnych wodach Kanału. Doszedł więc do wniosku, że walka zostanie rozstrzygnięta w powietrzu. A Luftwaffe była najlepszym lotnictwem na świecie. Goering, który miał wówczas ogromny wpływ na Hitlera zapewniał, że Luftwaffe nie może być pokonana. Wszystko wskazywało na to, że obietnica zostanie spełniona. Hitler zgodził się więc, by Luftwaffe zniszczyła RAF i zabezpieczyła inwazję przez Kanał. Przewidywany termin operacji wyznaczono na 25 sierpnia. Sprawa daty rozpoczęcia Bitwy o Anglię jest przedmiotem dyskusji. Niemcy uważają, że jest nią 13 sierpnia tzw. "Adlertag" (Dzień Orła). Stan sprzętu i morale załóg obu stron można było prześledzić podczas operacji podjętej przez Niemców przeciwko Anglikom 10 lipca. W tę środę Luftwaffe rozpoczęła zażarty atak. Sześćdziesiąt Junkersów Ju 88, dwusilnikowych bombowców nurkowych zaatakowało porty w Falmouth i Swansea, zakłady przemysłowe w Walii Południowej, gdzie zginęło 30 osób oraz lotnisko Martlesham koło Ipswich. Tego samego dnia dwadzieścia pięć dwusilnikowych bombowców Dornierów Do 17 zaatakowało konwój w pobliżu Dover. Jeden statek został zatopiony. W dwa dni później, w wyniku nocnego nalotu na Aberdenn, straciło życie 60 osób. W tym samym czasie polscy i francuscy piloci, którym udało się zbiec ze swoich krajów przed niemiecką inwazją, zaczęli formować dywizjony. Pierwszy polski dywizjon 302 utworzony 13 lipca, został wyposażony w Hurricane’y i natychmiast rzucony do walki. Polacy, którzy doświadczyli już nazistowskiej brutalności, byli nieustraszeni, oddani i niemal fanatycznie zażarci w atakach na Luftwaffe. Wielu z nich, w wyniku niemieckiej inwazji, utraciło rodziny, domy oraz wszystkie dobra i kierowało nimi tylko jedno pragnienie – zabijać Niemców. To powodowało, że polskie dywizjony były niezwykle bohaterskie, odważne do granic zuchwalstwa, choć niezwykle trudne do kierowania. 18 lipca bombowce RAF, w odwecie za zbombardowanie celów w Anglii, dokonały nalotu na zakłady Kruppa w Essen i na cele w Bremie. Następnego dnia Dorniery Do 17 zaatakowały zakłady Rolls Royce’a w Glasgow. Naloty na cele na morzu i lądzie powtarzały się każdego dnia, a nacisk na załogi lotnicze wzrastał. Z końcem lipca Goering utworzył pierwszy nocny dywizjon myśliwski Luftwaffe wyposażony w Messerschmitty Bfl10 i wkrótce ogłoszono pierwsze zestrzelenie bombowca RAF nad północno-zachodnimi Niemcami. W dwa dni potem, 22 lipca, nocny dywizjon RAF zestrzelił Dornier Do 17 koło Brighton. Zwycięstwo odniosła maszyna typu Blenheim, kierująca się wskazaniami radaru. 28 lipca walki się nasiliły. Południowo-afrykański pilot Malan, stacjonujący w Biggin Hill, zestrzelił jednego z najlepszych niemieckich pilotów Mldersa, który lądował przymusowo we Francji. Do końca lipca Niemcy stracili 139 maszyn. Straty RAF wynosiły jedynie 52 maszyny. 1 sierpnia Hitler przesunął datę inwazji na Anglię na 15 września. W ciągu dwóch pierwszych tygodni sierpnia Niemcy kontynuowali naloty na konwoje morskie, cele głównie militarne i od czasu do czasu dochodziło do potyczek powietrznych. Aż wreszcie, 13 sierpnia, Goering rozpoczął operację, której celem było zniszczenie sił myśliwskich RAF i oczyszczenia przed inwazją nieba nad Kanałem. Bitwa o Anglię rozpoczęła się na dobre. W rzeczywistości, zapowiadana przez Goeringa ofensywa, która miała zniszczyć siły RAF, rozpoczęła się nie tyle rykiem lwa, co skomleniem. Poranne naloty odwołano i w tamten wtorek przed południem na angielskim niebie pojawiło się jedynie siedemdziesiąt Dornierów bez eskorty, które zrzuciły bomby na bazę lotniczą pod Eastchurch nad brzegiem Tamizy. Dywizjon Junkersów Ju 88, który miał dokonać nalotu na Farnborough nie odnalazł wyznaczonego celu. Jednak po południu Luftwaffe zebrała siły i nalot Junkersów Ju 88 doprowadził do wielu pożarów w dokach Southampton. Spitfire’y zestrzeliły jednak nad Hampshire dziewięć Stukasów, dzięki czemu dzień zakończył się sukcesem Anglików. W sumie, pierwszego dnia ofensywy Niemcy stracili czterdzieści dwa samoloty, a RAF trzynaście myśliwców. Następnego dnia wyniki dla RAF były jeszcze pomyślniejsze, gdyż zestrzelono dziewiętnaście maszyn niemieckich, a stracono jedynie cztery. 15 sierpnia Luftwaffe dokonała pierwszego, prawdziwego pokazu sił nad Anglią. Luftwaffe 2, 3 i 5 rozpoczęły bombardowania lotnisk na południu i w północno-wschodnim rejonie Anglii. Atakująca na północy Luftwaffe 5 leciała ze Skandynawii, ale została przez RAF skutecznie odparta. Na południu jednak naloty wyrządziły poważne szkody. Jedna z elitarnych jednostek Goeringa, 210 dywizjon doświadczalny, zbombardował lotnisko w Croydon, zabijając 62 osoby. Jednak w trakcie nalotu Niemcy stracili sześć Messerschmitów 110, w tym maszynę dowódcy dywizjonu 210. Całkowite straty Luftwaffe w dniu 15 sierpnia wynosiły nie sto czterdzieści cztery samoloty, jak radośnie donosił Daily Mirror, ale siedemdziesiąt sześć maszyn. RAF miał też zły dzień i stracił pięćdziesiąt myśliwców. Następnego dnia bomby spadły na Tangmere w West Sussex, w najbardziej na południe wysuniętej części Anglii i na siedem innych baz RAF. Z przechwyconych potem i analizowanych przez specjalistów RAF archiwów dowództwa Luftwaffe wynikało, że Niemcy oceniali stan posiadania strony brytyjskiej na trzysta myśliwców. Brało się to zapewne stąd, że każdy strącony angielski myśliwiec był liczony kilka razy przez poszczególne załogi Luftwaffe. W rzeczywistości RAF w tym momencie dysponował siedmiuset myśliwcami w linii i większość z nich znajdowała się w powietrzu w dniu 18 sierpnia, kiedy to Luftwaffe ponownie przypuściła szturm na bazy lotnicze w południowo-wschodniej Anglii. Niemcy i tym razem ponieśli poważne straty. Zestrzelono dziewiętnaście Stukasów, osiem spośród pięćdziesięciu eskortujących je Me 109 i kilka innych maszyn. Wieczorem do baz nie powróciły sześćdziesiąt dwie maszyny niemieckie i trzydzieści cztery angielskie. Po słonecznych, bezchmurnych tygodniach przyszło kilka dni deszczowych. Od 19 do 23 sierpnia padało, a niebo pokryły niskie chmury. Wprawdzie naloty całkowicie nie ustały, jednak piloci RAF mieli kilka dni tak upragnionego wytchnienia. Mechanicy gorączkowo naprawiali uszkodzone maszyny i sprzęt, uzupełniano nawierzchnię trawiastych lotnisk, zasypywano kratery po bombach. Goering złościł się, że czas upływa bezczynnie. W niedzielę , 24 sierpnia, przejaśniło się i wyjrzało słońce, a Luftwaffe podjęła masowe naloty na lotniska południowo-wschodniej Anglii, w rejonie przewidzianym na lądowanie sił desantowych marszałka von Rundstedta. Bazę RAF Manston w Kent ewakuowano. Baza Hornchurch, po drugiej stronie Tamizy, została poważnie zniszczona. Spadły bomby na dzielnice mieszkaniowe Portsmouth i Ramsgate. Najtragiczniejszym jednak było to, że na Londyn zostały zrzucone bomby zapalające. Stało się to przypadkowo. Dywizjon, który miał zaatakować fabrykę samolotów w Short zgubił cel zmylony przez brytyjskie stacje zagłuszające. Być może konsekwencją tego błędu była porażka Niemców w Bitwie o Anglię, a w końcu przegrana wojna. Nalot wzbudził bowiem gniew opinii publicznej i rządu oraz pociągnął za sobą wydarzenia o ogromnym znaczeniu. W odwecie za bombardowanie celów cywilnych w dzielnicach Londynu, Churchill rozkazał RAF zaatakować Berlin, choć w owych czasach, była to operacja trudna i ryzykowna dla będących w służbie bombowców RAF. Spośród 81 dwusilnikowych bombowców, które wystartowały w nocy 25 sierpnia, jedynie 29 osiągnęło cel. Pozostałe nie dotarły do niego. Zniszczenia, będące wynikiem bombardowania, były niewielkie, natomiast zginęło ośmiu lotników, a dwudziestu dziewięciu zostało rannych. Hitler, któremu Goering obiecywał, że bomby wrogów nigdy nie spadną na Berlin, wpadł we wściekłość i podjął jedną z wielu błędnych i nie przemyślanych decyzji, które były sprzeczne z interesem militarnym Niemiec. Zapominając, że głównym celem Luftwaffe było zniszczenie sił myśliwskich RAF, rozkazał bombardowanie Londynu tak, jak Warszawy czy Rotterdamu. Przygotowania do tej operacji i same naloty, które rozpoczęły się 7 września i trwały przez 57 dni i nocy bez przerwy, osłabiły siły Luftwaffe i zmniejszyły nacisk wywierany na brytyjskie lotnictwo myśliwskie. Jednak, po niezbyt udanym początku, w dniach od 13 do 17 sierpnia, kiedy to Niemcy stracili 255 samolotów, począwszy od 24 sierpnia Luftwaffe miała wszelkie szanse na wygranie bitwy. Wprawdzie strona niemiecka każdego dnia traciła więcej samolotów, ale też startowała z lepszej pozycji (1137 myśliwców przeciwko 620 Huricane’om i Spitfire’om), a wiele spośród zniszczonych maszyn było bombowcami. Tak więc, siły myśliwskie Niemców, w porównaniu z brytyjskimi, rosły, tym bardziej, że około tysiąca pilotów myśliwskich, jakimi dysponowała Anglia w trzecim tygodniu sierpnia, wykazywało objawy narastającego zmęczenia. Gdyby Goering zdołał utrzymać nacisk na bazy lotnicze południowo-wschodniej Anglii, RAF mógłby zostać rozbity. Marszałek Hugh Dowding, dowódca lotnictwa myśliwskiego, mniej więcej to powiedział Churchillowi, co zapewne zadecydowało o tym, że po bitwie został zwolniony ze stanowiska. Można stawiać różne hipotezy, co by było, gdyby Hitler trzymał się wcześniej ustalonej strategii. Faktem jest, że tego nie zrobił, lecz odciągnął siły Luftwaffe od najważniejszego zadania, jakim było osiągnięcie pełnego panowania w przestrzeni powietrznej nad Kanałem. Pod koniec sierpnia Luftwaffe każdego dnia odbywała naloty na bazy lotnicze na południu Anglii, wokół Londynu i Essex. W nocy, z 26 na 27 sierpnia, bomby spadły na Birmingham, Coventry i Plymouth. 28 sierpnia bombardowano Liverpool, a w nocy z 31 sierpnia na 1 września – Liverpool i Merseyside. Nie próżnowało lotnictwo bombowe Raf. 28, 30 i 31 sierpnia bomby spadły ponownie na Berlin. Wrzesień rozpoczął się wielkim nalotem na bazę myśliwców Biggin Hill w Kent, która została poważnie uszkodzona. 2 września miał miejsce ponowny nalot na Biggin Hill i kilka innych baz. 3 września, w rocznicę przystąpienia Anglii do wojny, RAF świętował kolejnym nalotem na Berlin. Tegoż też dnia Hitler przesunął datę inwazji z 15 na 21 września. 4 i 5 września Niemcy zbombardowali zakłady lotnicze Vickersa w Brooklands, powodując wstrzymanie produkcji bombowca Wellington. 6 września Niemcy bombardowali zakłady lotnicze Hawkera w Weybridge. 7 września rozpoczęły się bombardowania Londynu, a w związku z tym nie było już tak intensywnych nalotów na lotniska i pozycje wojskowe. Zanim Niemcy przyznali, że przegrali Bitwę o Anglię miał miejsce jeszcze jeden ciężki nalot. 14 września Luftwaffe zbombardowała cele w południowej Anglii, napotykając na stosunkowo niewielki opór. Zachęcony tym Goering w niedzielę, 15 września, postanowił powtórzyć operację. Do dziś 15 września obchodzony jest jako Dzień Bitwy o Anglię. Wykonano dwa wielkie dzienne naloty na Londyn, ale Niemcy napotkali silny opór ze strony RAF, który ogłosił, że zestrzelono 185 samolotów wroga. W rzeczywistości strącono 53 maszyny, a 16 dalszych uszkodzono. RAF stracił 13 pilotów i 26 maszyn. Bomby spadły na miasto i 13 września uszkodzony został między innymi Buckingham Palace. Następny dzień był zdumiewająco spokojny. Jednak 17 września zagrożenie powróciło. Liczna formacja Me 109 przeleciała na niskim pułapie nad Kent, a potem do wieczora było spokojnie. 18 września też nie odnotowano większych nalotów. Powoli zaczęto sobie uświadamiać, że Nieliczni jak mówił Churchill, odnieśli wielkie zwycięstwo nad potężnym przeciwnikiem. Tego też dnia Hitler odłożył operację Lew Morski na czas nieokreślony. Inwazja na Anglię była jedyną tego rodzaju operacją, jaką Hitler planował i której nie wykonał. To niepowodzenie i niemożność zapanowania nad całą Europą Zachodnią spowodowało, że zwracając się na Wschód, Hitler zaangażował Niemcy w wojnę na wielu frontach. Bezwiednie uświadomił światu, a głównie Stanom Zjednoczonym, że można go pokonać. Bitwa o Anglię była pierwszą wielką porażką Hitlera, tak jak Bitwa pod Midway, pierwszą porażką Japończyków na Pacyfiku. Gdy kończyło się lato 1940 r., świat z trwogą oczekiwał dalszych wydarzeń. Blitz 30 sierpnia Niemieckie Biuro Informacyjne przekazało następującą wiadomość do Londynu: Ataki naszej Luftwaffe, to jedynie wstęp. Decydujące uderzenie nastąpi. Niemiecka propaganda przynajmniej tym razem mówiła prawdę. 7 września o 16:56 londyńskie syreny obwieściły nalot, w którym uczestniczyło 357 niemieckich bombowców w eskorcie myśliwców. Leciały wzdłuż Tamizy od strony morza i wznieciły szereg pożarów w rejonie doków, gdy zapadł zmrok, ogień oświetlał brygady straży pożarnej, które przez nadchodzące dwa miesiące miały pełne ręce roboty. Tak wyglądał początek niemieckiego Blitzu na Londyn. Był to też jedyny wielki nalot terrorystyczny dokonany w dzień. Następny atak rozpoczął się o godz. 20:10 i trwał do 4:30 nad ranem. Z nieba sypał się grad bomb zapalających i burzących. Nad ranem w Londynie było dziewięć stref rozległych pożarów. Tysiące domów zostało zniszczonych, 430 osób, także kobiet i dzieci, poniosło śmierć, 1600 było ciężko rannych. Kolejnej nocy ponownie nadleciały niemieckie bombowce, burząc City, finansowe centrum świata, i rejon doków. Przez dziewięć i pół godziny dwieście bombowców zrzucało grad bomb, które w południowych rejonach Londynu wznieciły wiele pożarów, zniszczyły sieć komunikacyjną, zburzyły setki domów. Zginęło 412 osób cywilnych, a 747 odniosło ciężkie rany. W nocy z poniedziałku na wtorek, zabito następnych 370 cywilów i raniono 1400. Kolejna noc pochłonęła nie mniej ofiar. Od środy Londyn zaczął się bronić. W centrum miasta ustawiano baterie dział przeciwlotniczych, które otwarły gęsty ogień. Nie zestrzelono żadnego samolotu, lecz straty i liczba ofiar się zmniejszyły. Do końca września naloty odbywały się każdej nocy. Rosła liczba ofiar i mnożyły się straty. W sumie we wrześniu zginęło 5 730 osób, 10 000 zostało rannych. Zniszczono drogi, system łączności, gazociągi, linie elektryczne, a także wiele londyńskich szpitali. W październiku liczba ataków jakby zmalała. 6 października na Londyn spadła tylko jedna bomba, ale naloty odbywały się każdej nocy. Szczególnie ciężką była noc 15 października. Tym razem pojawiło się ponad 400 bombowców i zrzuciło około tysiąca bomb, w wyniku czego 430 osób zostało zabitych, a 900 ciężko rannych. Naloty trwały do 2 listopada, który był pięćdziesiątym siódmym dniem Blitzu. Umęczeni Londyńczycy gasili pożary, liczyli zabitych, przeszukiwali ruiny i z niepokojem czekali na kolejną noc i fale nalotów. Tym razem jednak panowała cisza. Zła passa została przerwana. Wszelako w listopadzie miały miejsce jedynie trzy noce bez nalotów. Najcięższy z nich nastąpił w okresie pełni, 15 listopada. Poprzedniej nocy, równie silny nalot uderzył na Coventry, w serce przemysłowe Anglii. Teraz wiemy, że Churchill był informowany o rajdzie, dzięki tajnemu ośrodkowi nasłuchowemu wywiadu w Blechley Park, który odcyfrowywał rozkazy dla Luftwaffe szyfrowane przez maszynę o nazwie Enigma, jednak nie mógł zwiększyć obrony Coventry, by nie wzbudzić podejrzenia Niemców, iż Alianci rozszyfrowują ich sygnały radiowe. Fakt rozszyfrowania, określany mianem operacja Ultra utrzymywany był w tajemnicy nie tylko do końca wojny, ale przez kilka następnych dziesięcioleci. Mało było równie ważnych operacji wywiadowczych, zakończonych tak niebywałym sukcesem umożliwiającym zdobycie wielu bezcennych informacji strategicznych. Oczywiście, nie zmienia to faktu, że w nocy, z 14 na 15 listopada 1940 r., w wyniku nalotu dziesiątki domów i katedra w Coventry zostało zbombardowanych. Do końca listopada 1940 r. w rejonie Londynu zginęło 12 696 osób, a 20 000 zostało rannych. Na stolicę Anglii spadło około 36 000 bomb. Jednak właśnie wtedy dowództwo niemieckie zorientowało się, że strategia niszczenia i zastraszania Anglii nie daje rezultatu. Jeszcze w grudniu miały miejsce masowe naloty głównie z użyciem bomb zapalających na Londyn, które spotęgowały się w styczniu 1941 r. Natężenie Blitzu jednak wyraźnie malało, choć naloty na Anglię kontynuowano do maja 1941 r. Liczbę ofiar śmiertelnych szacuje się na 40 000, a ciężko rannych na 46 000. Zburzonych lub uszkodzonych zostało ponad milion domów. W trakcie Bitwy o Anglię i Blitzu Niemcy stracili 2 400 samolotów, nie osiągając żadnego z założonych celów.Wojna Zimowa – walki radziecko-fińskie – wersja rozszerzona. Agresja niemiecko-radziecka na Polskę nie była spełnieniem ambicji Józefa Stalina. Zdobycze terytorialne mocno nęciły radzieckiego dyktatora, który marzył o wielkim ZSRR i Europie zjednoczonej ideą komunizmu. O ile ten pierwszy cel udało się mu realizować brutalną Kategoria: Druga wojna światowa Data publikacji: Autor: Przy tekście pracowali także: Anna Winkler (redaktor) Była to jedna z tych batalii, które przesądziły o losach świata. Wydawało się, że Hitler ma zwycięstwo niemal w kieszeni i tylko krok dzieli go od panowania nad Wyspami Brytyjskimi. Na szczęście udało się go odeprzeć. A Polacy walnie się do tego przyczynili. W czerwcu 1940 roku pod okupacją Niemców znalazła się prawie cała Europa Zachodnia. Wielką Brytanię od niemieckich czołgów oddzielał jedynie kanał La Manche. Co gorsza, armia brytyjska pozostawiła prawie cały swój sprzęt ciężki na plażach Dunkierki. W tym czasie wydawało się, że wystarczy przeprowadzić desant morski, aby ostatni wolny kraj aliancki został podbity. Niemcy musieli już tylko zneutralizować brytyjską flotę, a wcześniej – wywalczyć przewagę w powietrzu. Brytyjczycy znaleźli się w naprawdę trudnej sytuacji. Ich lotnictwo poniosło w dotychczasowych walkach duże straty w sprzęcie i – co istotniejsze – w wyszkolonych lotnikach. I choć przemysł mógł wyprodukować odpowiednią liczbę maszyn, w tym najpotrzebniejszych w tej chwili myśliwców, ale brakowało kadry. Polskie oddziały na Wyspach Szkolenie nowych pilotów trwało zbyt długo. Szeregi uzupełniano więc najpierw rezerwami Królewskich Sił Powietrznych (RAF), a potem z innych krajów imperium – z Kanady, Australii, Nowej Zelandii, Południowej Afryki, oraz ochotnikami ze Stanów Zjednoczonych. Na końcu sięgnięto po lotników cudzoziemskich, którzy znaleźli schronienie na Wyspach. Byli to Czesi, Słowacy, Francuzi, Norwegowie, Belgowie, Holendrzy i – najliczniejsi spośród wszystkich obcokrajowców – Polacy. Tego lata na „Wyspie Ostatniej Nadziei” było około 1,2 tysiąca oficerów oraz 5 tysięcy podoficerów i szeregowych z polskich sił powietrznych. Cześć dotarła do Wielkiej Brytanii wiosną, a reszta już po upadku Francji. Początkowo Brytyjczycy planowali, że stworzą jedynie polskie dywizjony bombowe, jednak potrzeby przeważyły. W lipcu 1940 roku rozpoczęto formowanie dwóch dywizjonów myśliwskich: 302 (Poznańskiego) i 303 (Warszawskiego). publiczna Latem 1940 roku koło 1200 oficerów i aż 5000 podoficerów i szeregowych polskich sił powietrznych. czekało, aby wziąć rewanż na Luftwaffe. Oba oddziały otrzymały maszyny myśliwskie Hawker Hurricane Mk. I. Choć samoloty te były trochę gorsze od niemieckiego Messerschmitta Bf-109 E, to w rękach polskich pilotów stały się zabójczą bronią. „Gdyby takie maszyny były w Polsce, jak pięknie i jak inaczej by to wszystko wyglądało” – wzdychał nawet jeden z nadwiślańskich pilotów. Lotnicy myśliwskich jednostek nosili brytyjskie mundury z naszywkami „Poland” i polskim orłem na czapkach. Na kadłubach ich samolotów mogły znaleźć się małe biało-czerwone szachownice. Oddziały miały też podwójne polsko-brytyjskie dowodzenie, choć oczywiście więcej do powiedzenia mieli oficerowie z Wysp. Zobacz również:Jan Zumbach. Najbardziej kontrowersyjny dowódca Dywizjonu 303Japońska enigma (Purple). Zapomniana maszyna szyfrująca, która zmieniła losy II wojny światowejBitwa pod Zawichostem w 1205 r. Triumf, który powstrzymał najazd ruskiego księcia Obrona za wszelką cenę Kiedy polskie dywizjony się formowały, powietrzna bitwa o przyszłość Wolnego Świata trwała już w najlepsze. Stojące po kontynentalnej stronie Kanału La Manche siły inwazyjne gromadziły wszelki sprzęt pływający i czekały na rozkaz. Podbój powietrzny prowadziły trzy niemieckie floty powietrzne, liczące razem ponad 2600 samolotów, głównie bombowców i myśliwców. Brytyjczycy początkowo mieli 750 maszyn myśliwskich. W trakcie zmagań ta liczba wzrosła. Trzeba też przyznać wyspiarzom, że bardzo dobrze przygotowali pole walki. Atakowany obszar został podzielony na 4 sektory, a lotników w powietrzu wspierały siły naziemne – 80 stacji radarowych. Mogły one wykryć samoloty wroga z odległości paruset kilometrów! Do tego dochodziła sieć ponad tysiąca posterunków, w których obserwatorzy naziemni określali kierunki, siłę i wysokość nadlatujących. Oprócz tego obrońcy mieli do dyspozycji balony zaporowe i baterie artylerii przeciwlotniczej. Bardzo przydatny był wreszcie nasłuch radiowy. Zwłaszcza, że dzięki złamaniu kodów Enigmy przez polskich kryptologów i przekazaniu przez nich wyników badań oraz duplikatu maszyny kodującej sojusznikom, Brytyjczycy mogli czytać niemieckie rozkazy. Bitwę o Anglię można podzielić na kilka faz. Pierwsza obejmuje okres od 10 lipca do 7 sierpnia. Niemcy próbowali wówczas przede wszystkim sparaliżować żeglugę na Kanale. Zatapiali pływające tam jednostki brytyjskie i wciągali do walki lotników przebywających w tym obszarze. Nocami atakowali zaś miasta. Gdy rozpoczął się drugi etap natarcia, trwający do 23 sierpnia, natarcia na żeglugę jeszcze nasilono. Zaczęto też celować w lotniska na południu Anglii i stacje radarowe. fot. Bundesarchiv/CC-BY-SA W rzuceniu na kolana Wielkiej Brytanii miało pomóc ponad 2600 maszyn Luftwaffe. Na zdjęciu bombowce Heinkel He 111 nad kanałem La Manche. Najcięższą próbą dla RAF okazała się trzecia część zmagań, która skończyła się 6 września. Niemcy za dnia napadali na lotniska i stacje radarowe, a nocą – na miasta i fabryki lotnicze. Kolejne tygodnie, po wejściu w czwartą fazę, rozciągającą się do 30 września, dały natomiast oddech lotnictwu myśliwskiemu, bo ataki skupiły się na Londynie. Ostatni, piąty etap bitwy, czyli walki w październiku, to ataki na miasta, na szczęście prowadzone już z mniejszą intensywnością. Kolejne miesiące walk powietrznych nazywane są z niemiecka Blitzem. Nocne bombardowania miast oraz dzienne ataki myśliwców bombardujących trwały jeszcze do 10 maja 1941 roku. Jak radzili sobie Polacy? Pierwsze polskie zwycięstwo powietrzne w bitwie o Anglię miało miejsce w piątek, 19 lipca 1940 roku. Porucznik Antoni Ostowicz ze 145. Dywizjonu RAF zestrzelił wtedy bombowiec Heinkel He-111. Sukcesy odnosili też i inni piloci znad Wisły. Wszystkich charakteryzowała wielka wola walki, odwaga i duża determinacja. Polskie dywizjony rozpoczęły swoją wojenną karierę pod koniec sierpnia. Poznański wszedł do walki 20 sierpnia; Warszawski dziesięć dni później. I o ile lotnicy z 302, służący w północnej Anglii, rzadko miewali okazje do spotkań z samolotami niemieckimi, o tyle członkowie 303 mogli naprawdę się wykazać. publiczna Zniszczenia spowodowane niemieckim nalotem na Londyn. Warszawski dywizjon znalazł się w samym środku walk toczonych wokół Londynu i okazał się niezwykle cenny w krytycznych chwilach. Dowodził nim najpierw major Zdzisław Krasnodębski, a potem porucznik Witold Urbanowicz. Jego piloci wyruszali po kilka razy dziennie na spotkanie z wrogiem. W trakcie bitwy Dywizjon 303 bronił serca imperium, atakował niemieckie wyprawy bombowe i rozbijał szyki bombowców Luftwaffe. Raz po raz zmuszał załogi do zrzucenia ładunku jeszcze przed miastem i panicznej ucieczki. Toczył też walki z eskortą myśliwską, a przede wszystkim – likwidował niemieckie maszyny w imponujących ilościach. Jego dokonania szybko przekroczyły osiągnięcia dywizjonów brytyjskich. Zgodnie z zatwierdzonymi w czasie wojny meldunkami samego 5 września lotnicy z 303 strącili osiem samolotów. Dwa dni później zrzucili ich czternaście, a 11 i 15 września – po szesnaście. I na tym pasmo sukcesów się nie skończyło, bo już 26 września raportowano o kolejnych trzynastu zwycięstwach, a 27 – o czternastu… Tak wiele, że to aż podejrzane Łącznie w trakcie bitwy o Anglię Dywizjon 303 zestrzelił 126 samolotów przeciwnika, co było absolutnym rekordem wśród dywizjonów alianckich i niemieckich. Choć wynik ten jest obecnie kwestionowany przez niektórych historyków jako zawyżony, to warto pamiętać, że polskie zestrzelenia były weryfikowane szczególnie dokładnie. Początkowo sukcesy Dywizjonu wzbudziły bowiem podejrzenia Brytyjczyków. Oficerowie wywiadu na lotnisku w Northolt nie wierzyli w meldunki Polaków o ilości strąconych maszyn. Nawet, jeśli brytyjscy oficerowie latający wraz z Polakami zarzekali się, że raporty są prawdziwe! publiczna Piloci Dywizjonu 303 podczas wizyty Mariana C. Coopera (w garniturze). który dowodził 7 eskadrą w wojnie polsko-bolszewickiej. Na prawo od Coopera Witold Urbanowicz. Ostatecznie w jedną z misji wraz z Dywizjonem 303 poleciał brytyjski dowódca bazy. Zobaczył na własne oczy, jak Polacy rozbili wyprawę bombową. „Nagle powietrze zapełniło się płonącymi samolotami, spadochronami i oderwanymi kawałkami skrzydeł. Było to tak nagłe, że aż ogłuszające” – napisał w raporcie, a zastrzeżenia brytyjskie zniknęły. Wkrótce polscy rycerze przestworzy broniący wspólnie z Brytyjczykami Albionu przed Hunami stali się celebrytami. Świadkami ich walk byli przecież zwykli mieszkańcy, którzy obserwowali je z ziemi. Walki powietrzne relacjonowało też na żywo radio BBC. Sukcesy, polska szarmanckość i egzotyczna aura – pochodzili wszak z kraju leżącego gdzieś na krańcu cywilizowanej Europy – sprawiła, że Polacy stali się bożyszczami Brytyjczyków, a szczególnie Brytyjek. Mniejszą sławę zdobyli lotnicy z Dywizjonu 302, którzy znajdowali się nieco dalej od głównego frontu zmagań. 15 września skierowano ich do walki nad Londynem jako ostatnią rezerwę RAF. Zestrzelili wówczas 11 samolotów Luftwaffe na pewno i 7 prawdopodobnie. Trzy dni później było podobnie – zaliczyli 9 maszyn na pewno i 3 prawdopodobnie. 11 października Dywizjon 302. został przeniesiony w pobliże brytyjskiej stolicy w miejsce wysłanego na odpoczynek Dywizjonu 303., ale… Niemcy zmienili taktykę i zaprzestali masowych dziennych nalotów. Ogółem Dywizjon zlikwidował 27 samolotów niemieckich na pewno i 11 prawdopodobnie. Z kolei Polacy służący w dywizjonach brytyjskich strącili na pewno kolejne 77,5 wrogich maszyn i 16 prawdopodobnie. Najskuteczniejszym lotnikiem polskich dywizjonów okazał się Czech, sierżant pilot Josef Frantisek, który odnotował 17 sukcesów powietrznych. Tuż za nim uplasował się porucznik pilot Witold Urbanowicz. Strącił on 15 maszyn wroga na pewno (w tym dwa razy po cztery dziennie!) i 1 prawdopodobnie. Obaj ci należący do Dywizjonu 303 lotnicy zajęli czołowe miejsca pod względem indywidualnych wyników lotników RAF. W Bitwie o Anglię udział wzięli również lotnicy Dywizjonów Bombowych 300. Ziemi Mazowieckiej i 301. Ziemi Pomorskiej. Począwszy od połowy września, atakowali francuskie porty, gdzie Niemcy gromadzili barki i inny sprzęt inwazyjny. W tym czasie formowały się kolejne polskie jednostki myśliwskie, bombowe i inne. Wzięły one udział w walkach już po zakończeniu bitwy o Anglię. Niezdobyta twierdza Prowadzona przez Brytyjczyków i ich sojuszników obrona wyspy okazała się nie do sforsowania. 17 września, czyli jeszcze w trakcie intensywnych podniebnych zmagań, Adolf Hitler podjął decyzję o odwołaniu inwazji. Już w październiku niemieccy sztabowcy zaczęli przygotowywać się do ataku na dotychczasowego sojusznika – ZSRR. Luftwaffe długo jeszcze terroryzowała Brytyjczyków nalotami nocnymi, z którymi RAF nie umiał sobie efektywnie poradzić. Straty były poważne: tylko do końca 1940 roku w wyniku nalotów śmierć poniosły 23 tysiące cywilów, a 32 tysięcy osób zostały rannych. Okres wytchnienia dla Brytyjczyków zaczął się dopiero po zakończeniu walk na Bałkanach. publiczna W trakcie bitwy o Anglię Luftwaffe straciła ponad 1700 samolotów. Na zdjęciu zestrzelony Messerschmitt Bf 109. Choć do dzisiaj toczy się dyskusja historyków o tym, jakie były rzeczywiste straty obu stron, przyjmuje się, że w trakcie bitwy Luftwaffe straciła ponad 1 700 samolotów. Poległo lub dostało się do niewoli 2,5 tysiąca żołnierzy. Około tysiąc odniosło rany. Tymczasem brytyjska flota powietrzna zmniejszyła się o ponad 900 maszyn. Zginęło około 500 lotników, tyle samo zostało rannych. Polakom przypisano 203 zestrzelenia. Było to około 12 procent szkód odniesionych przez Luftwaffe! Zwycięstwo miało niestety swój koszt. Tylko w 1940 roku poległo w walce lub z innych przyczyn 8 lotników z Dywizjonu 302, 9 z 303 oraz 15 z dywizjonów bombowych. Naloty na Wielką Brytanię powróciły w czerwcu 1944 roku. Niemcy użyli wówczas bomb latających V-1 i rakiet balistycznych V-2. Okres ten nazywa się II bitwą o Anglię. Dla Hitlera było już jednak wtedy za późno. Nieco wcześniej z Wysp wyruszyła inwazja na kontynent, niosąc Europie Zachodniej wyzwolenie. Bibliografia: Arkady Fiedler, Dywizjon 303, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1974 Gottfried Leske, Władcy nieba, Oficyna Wydawnicza Kagero, Lublin 1996 Witold Urbanowicz, As. Wspomnienia legendarnego dowódcy Dywizjonu 303, Znak Horyzont, Kraków 2016 Adam Zamoyski, Zapomniane dywizjony. Losy lotników polskich, Wydawnictwo Puls, London 1995 Portal Polskie Siły Powietrzne w II wojnie światowej – Zobacz również Druga wojna światowa Kto naprawdę wygrał Bitwę o Anglię? Wielka Brytania pokonała Niemców w powietrznej Bitwie o Anglię tylko dzięki polskim pilotom, latających w angielskich i polskich dywizjonach myśliwskich. Gdyby nie Polacy, powietrzna obrona... 16 sierpnia 2020 | Autorzy: Paweł Szymański
Ицеተէփ ихелэ
Твυձок ибе
Аγеլу ፖոወонтጀզющ е
Афጾдр ኝ оруւ сойο
Сእζу иզу
ዔյըզዐ псካծоና
10 lipca 1940 roku był pierwszym dniem w Bitwie o Anglię. Bohaterską rolę odegrali w niej polscy piloci. O tym, że to Spitfire’y stały się symbolem bitwy o Anglię zadecydowały dwa
10 lipca 2022 | Polskie Radio 07:05 / Jarosław Kruk | A | Wyświetleń: 580 | 1 komentarz Bitwa o Anglię była pierwszą poważną porażką Hitlera w czasie II wojny światowej. Niepokonana dotąd Luftwaffe po trzymiesięcznej, podniebnej batalii musiała uznać się za zwyciężoną przez Royal Air Force. W tym sukcesie niebagatelną rolę odegrali polscy piloci. W trakcie podniebnej bitwy o Anglię zestrzelili około 170 samolotów niemieckich, a 36 uszkodzili. Polskie Radio uruchomiło specjalny serwis poświęcony Bitwie o Anglię – dostępny po kliknięciu na grafikę Bitwa o Anglię rozpoczęła się 10 lipca 1940. Do walki Niemcy skierowali zmasowaną ofensywę lotniczą przeciwko Wielkiej Brytanii, aby przez zdominowanie przestrzeni powietrznej oraz przecięcie brytyjskich szlaków komunikacyjnych przygotować grunt pod operację desantową na Wyspy Brytyjskie. Punkt kulminacyjny bitwy Bitwa toczyła się w kilku fazach, różniących się rodzajem i natężeniem działań. Kulminacyjnym momentem był dzień 15 września 1940, kiedy doszło do masowego nalotu 500 samolotów Luftwaffe. Dzień ten przypomina pułkownik Marian Duryasz, pilot i późniejszy dowódca słynnego polskiego dywizjonu 302: „Tuż przed nami pojawiła się duża grupa samolotów, dowódca nie miał czasu na manewr. Skierował samoloty łeb w łeb. Wszystkie te nosy były czerwone to znaczy, że był otwarty ogień. Szyk został rozbity”. Początkowo Niemcy mieli znaczącą przewagę. Luftwaffe dysponowała 990 myśliwcami i 1640 bombowcami. Królewskie Siły Lotnicze RAF mogły tej potędze przeciwstawić 960 samolotów myśliwskich oraz 400 bombowców. Obronę wyspy wspierało ponadto 80 stacji radiolokacyjnych i 1500 balonów zaporowych. Polscy piloci w ogniu powietrznych walk W bitwie o Anglię najpierw w składzie, a potem u boku RAF, walczyły 4 polskie dywizjony – 2 bombowe: 300 i 301, 2 myśliwskie: 302 i 303 oraz 81 polskich pilotów w dywizjonach brytyjskich. W sumie 144 polskich pilotów. Znany aktor Mieczysław Pawlikowski, odtwórca roli Zagłoby, był lotnikiem w dywizjonach 300 i 301. W jednej z audycji Polskiego Radia przyznał, że najbardziej dramatyczny był…- cały artykuł i towarzyszące mu nagrania na źródłowej stronie Polskiego Radia 24 – po kliknięciu na link ○ grafika tytułowa: Spitfire atakuje bombowce He 111, / źródło: Wikipedia♂ ◙ Podobne informacje: Kalendarium: 23 sierpnia 1939 r. na Kremlu podpisano Pakt Ribbentrop-Mołotow – zatwierdzono IV rozbiór Polski Kalendarium: 17 września – rocznica ataku ZSRR na Polskę w 1939 roku Kalendarium: 4 lipca 1943 r. w katastrofie na Gibraltarze zginął premier polskiego rządu na emigracji i Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysław Sikorski Kalendarium: 1 grudnia 1943 zakończyła się konferencja w Teheranie, spotkanie Stalina, Churchilla i Roosevelta. Faktyczny koniec II Rzeczypospolitej Kalendarium: 8 czerwca 1946 – londyńska parada zwycięzców II wojny światowej – Gorzkie ukoronowanie polityki aliantów wobec Polski Brytyjscy posłowie wreszcie uhonorowali wkład Polaków w II wojnę światową
Jak widzimy, w obydwu przypadkach 31 października wyznacza końcową granicę trwania bitwy. Jednak bitwa trwała w najlepsze w kolejnych miesiącach 1940. Brytyjski historyk John Foreman nazwał dwa ostatnie miesiące 1940 „Zapomnianymi miesiącami Bitwy o Anglię”. W pełni się zgadzam z tym stwierdzeniem. Są to zapominanie miesiące
Never was so much owed by so many to so nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym. Winston Churchill W bitwie o Anglię najpierw w składzie, a potem u boku RAF-u walczyły 4 polskie dywizjony: dwa bombowe 300 i 301, dwa myśliwskie 302 i 303 oraz 81 polskich pilotów w dywizjonach brytyjskich. W sumie 145 polskich pilotów, czyli co ósmy pilot myśliwca broniący dumy Anglii, był Polakiem. Poległo 28 nie licząc Josefa Františka, co stanowiło 5% ogółu pilotów RAF biorących udział w bitwie. Polacy zgłosili zestrzelenie około 170 i uszkodzenie 36 samolotów niemieckich, co stanowić miało około 12%. Dywizjon 303 był najlepszą jednostką lotniczą, biorącą udział w bitwie o Anglię, ponieważ zgłosił zestrzelenie 126 maszyn Luftwaffe. Niewątpliwym jest, że wynik zestrzeleń Dywizjonów 302 oraz 303 w tym i pilotów służących w jednostkach brytyjskich jest znacznie zawyżony. Według polskiego historyka Jacka Kutznera 303. Dywizjon Myśliwski zestrzelił 50–52 samoloty, według wielu innych zachodnich historyków 50–58. Mimo to, 303. Dywizjon pozostaje nadal jednym z najlepszych dywizjonów biorących udział w bitwie o Anglię. Najlepsi polscy piloci bitwy o Anglię: Stanisław Skalski Mieczysław PopekWitold Urbanowicz Zdzisław Krasnodębski Zdzisław HennebergJan Zumbach Witold Łokuciewski Eugeniusz Horbaczewski Mirosław Ferić Wacław Król Ludwik Paszkiewicz Eugeniusz Roland Josef František (pilot czeski i polski) Największy sukces Polacy odnieśli 15 września, w dniu uważanym za przełomowy dla dziejów całej bitwy o Anglię. Nasi piloci zestrzelili wtedy aż 26 samolotów niemieckich. Depeszę gratulacyjną nadesłał sam król Jerzy VI. Anglicy odwdzięczyli się naszym pilotom w sposób, który dla nich samych okazał się dotkliwym policzkiem. Przedstawiciele lotników byli jedynymi żołnierzami polskimi, którzy zostali zaproszeni na wielką paradę zwycięstwa w czerwcu 1946 r. Pominięto przedstawicieli wojsk lądowych czy marynarki wojennej, a zaproszono delegację… Armii Ludowej. Zachowanie Anglików, determinowane w sposób oczywisty pobudkami natury politycznej, było dla Polaków w Wielkiej Brytanii symbolem nadchodzących czasów. Polscy lotnicy zaproszenia na paradę nie przyjęli, co okazało się być w podobnym stopniu symbolem rozpoczynającego się okresu powojennej aktywności Polaków w Wielkiej Brytanii. Okresu sprzeciwu i niezgody na rzeczywistość Europy pojałtańskiej. Po zakończeniu walk powietrznych Polacy pomagali i wspierali Brytyjczyków na każdym możliwym polu. Wykorzystano doświadczenia Polaków w łamaniu wiadomości szyfrowanych przez Enigmę, co pozwoliło na poznanie wielu niemieckich tajnych planów. Polski wywiad przeprowadził w czasie wojny szereg akcji i operacji wywiadowczych mających kluczowe znaczenie w przebiegu II wojny światowej. W 2005 roku polsko-brytyjska komisja historyczna znalazła w archiwach brytyjskich notatkę, z której wynika, że 45 proc. ogółu brytyjskich doniesień wywiadowczych okresu II wojny światowej pochodziło z polskich źródeł, z czego 85 proc. określono jako „wysokiej lub bardzo wysokiej jakości” Jedną z kluczowych operacji polskiego wywiadu był dekryptaż szyfrów niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma dokonanej po raz pierwszy w 1932 roku przez Biuro Szyfrów. Szczególne zasługi przysługują Marianowi Rejewski, któremu udało się zrekonstruować wojskową Enigmę, dzięki czemu Polskie Biuro Szyfrów mogło zlecić firmie AVA urządzenia identyczne z Enigmą. AVA zbudowała także urządzenie kryptograficzne takie jak cyklometr i bombę kryptologiczną. Polską innowacją na polu dekryptażu były również perforowane arkusze Zygalskiego wyprodukowane w latach 30. w Biurze Szyfrów według pomysłu Henryka Zygalskiego Dnia 25 lipca 1939 w Pyrach, na pięć tygodni przed wybuchem II wojny światowej, szefowie Biura Szyfrów: ppłk Gwido Langer i mjr Maksymilian Ciężki, wraz z trzema matematykami-kryptologami ujawnili wywiadowi francuskiemu i brytyjskiemu osiągnięcia Polski w deskrypcji Enigmy, w wyniku czego umożliwili aliantom wykorzystanie polskich technik dekryptażu w czasie II wojny światowej. Polski wywiad miał swój udział w rozpracowaniu tajnego projektu III Rzeszy broni rakietowej V1 i V2. W operacji Most III przeprowadzonej na przełomie 25/26 lipca 1944 polski ruch oporu dostarczył aliantom elementy zdobytego nad Bugiem pocisku V-2. Jest to wprost nie do uwierzenia, że w tak ciężkich warunkach wszystkie części wraz z planami konstrukcji zostały przetransportowane samolotem Dakota do Londynu a dzięki informacjom zbieranym przez wywiad Armii Krajowej wśród Polaków, pracowników przymusowych zatrudnionych w zakładach w Peenemünde, lotnictwo alianckie dokonało nalotów niszcząc linie produkcyjne rakiet V1/V2. Dzięki kolejnej operacji wywiadu Armii Krajowej pod kryptonimem „Synteza” rozpracowano fabrykę benzyny w Policach (niem. Hydrierwerke Pölitz) produkującą benzynę syntetyczną do rakiet V1/V2, a także magazyny, gdzie ją przechowywano. Zostały one zbombardowane później przez alianckie bombowce. Agent polskiego wywiadu Mieczysław Słowikowski „Rygor” otrzymał polecenie udania się do Algierii, będącej kolonią Francji Vichy, w celu zorganizowania siatki wywiadowczej. Między majem 1941 a wrześniem 1944 był szefem Ekspozytury Oddziału II w Afryce Północnej, z siedzibą w Algierze. W celu organizacji działalności agenturalnej założył fabrykę produkującą płatki owsiane, która okazała się dużym sukcesem komercyjnym i objęła zasięgiem działania całą północną Afrykę, a środki pozyskane z przedsięwzięcia pozwoliły finansować działalność wywiadowczą. Do siatki Słowikowskiego o nazwie „Agencja Afryka” zwerbowanych zostało kilka tysięcy ludzi, których informacje pozwoliły na kontrolę większości dziedzin życia kolonii. Ważną rolę w działalności generała odgrywała także jego żona Maria, która odbierała meldunki ze skrzynek kontaktowych, ukrywała kompromitujące materiały w wypadku kontroli i przekupywała urzędników. Informacje wywiadowcze pozyskane przez siatkę Słowikowskiego posłużyły w 1942 roku do zaplanowania zakończonej sukcesem amerykańsko-brytyjskiej operacji desantowej pod kryptonimem „Torch” we francuskiej części Afryki Północnej i przejęcia kontroli nad tym rejonem. Polacy wnieśli wielki wkład w rozwój technologii i broni. Do najważniejszych należały: Czołg 7TP,Wykrywacz min,Pistolet VIS kaliber 9mm, Łoś polski nowoczesny bombowiec, Wyrzutnik bomb Świąteckiego, Karabin przeciwpancerny wz. 35, Polsten – działko przeciwlotnicze,Walkie-talkie – radiotelefon służący do dwukierunkowej łączności. Wykrywacz min konstrukcji Józefa Kosackiego we Francji w 1944r/foto WikipediaWykrywacz min konstrukcji Józefa Kosackiego we Francji w 1944r/foto WikipediaWładysław Sikorski wraz z Winstonem Churchillem na przeglądzie polskiego wojska w 1943r/foto WikipediaWładysław Sikorski wraz z Winstonem Churchillem na przeglądzie polskiego wojska w 1943r/foto WikipediaWalka myśliwców nad Anglią/foto WikipiediaWalka myśliwców nad Anglią/foto WikipiediaWydobywanie z Bugu części V-2/Foto WikipediaWydobywanie z Bugu części V-2/Foto WikipediaPolski nowoczesny bombowiec Łoś/foto WikipediaPolski nowoczesny bombowiec Łoś/foto WikipediaPiloci Dywizjonu 303/foto WikipediaPiloci Dywizjonu 303/foto WikipediaPiloci Dywizjonu 303, od lewej Mirosław Ferić, Bogdan Grzeszczak, Jan Zumbach, Zdzisław Henneberg i John Kent/foto WikipediaPiloci Dywizjonu 303, od lewej Mirosław Ferić, Bogdan Grzeszczak, Jan Zumbach, Zdzisław Henneberg i John Kent/foto WikipediaFormacja Dywizjonu 303 podczas wizyty prezydenta Władysława Raczkiewicza, 4 kwietnia 1941/foto WikipediaFormacja Dywizjonu 303 podczas wizyty prezydenta Władysława Raczkiewicza, 4 kwietnia 1941/foto WikipediaEkspozycja „płacht Zygalskiego” w brytyjskim muzeum w Bletchley Park/foto WikipediaEkspozycja „płacht Zygalskiego” w brytyjskim muzeum w Bletchley Park/foto Wikipedia7TP na manewrach/foto Wikipedia7TP na manewrach/foto Wikipedia Parada Zwycięstwa Bardzo duże kontrowersje podczas parady wywołało wykluczenie z nich polskich żołnierzy, którzy walcząc w Polskich Siłach na Zachodzie byli jedną z najliczniejszych walczących nacji po stronie sił alianckich. Jedyną polską organizacją bojową zaproszoną do udziału w paradzie byli piloci Dywizjonu 303 którzy mieli maszerować w szeregach RAF, ale ci odmówili po tym, jak inne polskie oddziały nie zostały zaproszone na paradę. Lider opozycji Winston Churchill przemawiając w Izbie Gmin powiedział: Wyrażam głęboki żal że żaden z oddziałów polskich, które walczyły u naszego boku w tylu bitwach i które przelały swoją krew dla wspólnej sprawy, nie zostały dopuszczone do udziału w Paradzie Zwycięstwa. Będziemy w tym dniu myśleli o tym wojsku. Nigdy nie zapomnimy o ich dzielności ani o ich bojowych wyczynach, które związane są z naszą własną sławą pod Tobrukiem, Cassino i Arnhem. Winston Churchill Jednym z głównych powodów który doprowadził do wykluczenia Polaków z parady był fakt, że Brytyjczycy nie chcieli drażnić stosunków ze Związkiem Radzieckim, który uważał Polskę Ludową za własną strefę wpływów. Rząd Clementa Attleego wystosował zaproszenie do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej do wzięcia udziału w paradzie – wiceminister spraw zagranicznych Hector McNeil na posiedzeniu Izby Gmin wyjaśniał: Zwróciliśmy się do obu stron chcąc mieć oddziały reprezentacyjne obu rządów. Nasz kompromis może być krytykowany z obu stron, ale sądzę, że oba rządy i żołnierze z obu stron zechcą uznać kompromis ten za najlepszy, jaki mogliśmy osiągnąć w danych warunkach. Hector McNeil Zdominowany przez komunistów Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej odmówił wysłania żołnierzy ludowego Wojska Polskiego na paradę uzasadniając to umożliwieniem przez władze brytyjskie podróży generałowi Borowi-Komorowskiemu do USA. W rzeczywistości wasalne wobec ZSRR władze polskie nie chciały narażać się Stalinowi, który nie wysłał żołnierzy Armii Czerwonej na paradę do Londynu. W efekcie Polacy nie wzięli udziału w paradzie, co odbiło się szerokim echem na stosunkach pomiędzy rządem brytyjskim a polskimi organizacjami weteranów wojny oraz środowiska emigracyjnego w Londynie.
Wiele podróżował, m.in. do Brazylii, Kanady, Afryki. W latach 1940-41 przebywał wśród polskich lotników biorących udział w bitwie o Anglię. Właśnie tam powstawał Dywizjon 303, który został wydany w 1942 r. w Londynie, w języku angielskim, a rok później w Polsce (wydanie podziemne). Pisarz zmarł w 1985 roku.Październik 1940 r. Atak Spitfire z RAF na formację Dornierów podczas Bitwy o Anglię. Źródło: Wikipedia Commons 80 lat temu, 31 października 1940 r., zakończyła się ostatnia faza Bitwy o Anglię. Zwycięstwo brytyjskiego lotnictwa i jego sojuszników było pierwszą wielką porażką Niemiec w trwającej od roku wojnie. Wielka Brytania obroniła swoją niepodległość i była zdolna do kontynuowania lipcu 1940 r. zwycięskie Niemcy miały nadzieję, że po upadku Francji wojna na zachodzie jest zakończona. Rząd Wielkiej Brytanii zdecydowanie odrzucił złożoną przez Hitlera ofertę zawarcia „kompromisowego pokoju”, który oznaczałby faktyczną hegemonię Rzeszy w Europie. „Obronimy naszą Wyspę bez względu na cenę, będziemy walczyć na plażach, będziemy walczyć na lądowiskach, będziemy walczyć na polach i na ulicach, będziemy walczyć na wzgórzach, nigdy się nie poddamy” – stwierdził premier Winston Churchill w przemówieniu zagrzewającym rodaków do walki. Wczesnym latem 1940 r., w „najmroczniejszej godzinie” wojny, wydawało się, że szanse na obronę Wielkiej Brytanii są niewielkie. CZYTAJ TAKŻE 50 lat temu zmarł W. Churchill - jeden z najwybitniejszych polityków II wojny W planach niemieckiego dowództwa bitwa powietrzna miała stanowić wstęp do operacji „Lew morski”, czyli inwazji na Wyspy Brytyjskie, do czego niezbędne było uzyskanie przewagi w powietrzu i na morzu. Luftwaffe miała rozbić brytyjskie siły lotnicze oraz zniszczyć ich naziemną infrastrukturę, a także uniemożliwić brytyjskiej marynarce wojennej operowanie na kanale La Manche. Osiągnięcie sukcesu pozwoliłoby na wprowadzenie do boju niemieckich jednostek spadochronowych i równoczesne dokonanie desantu drogą morską. Zgodnie ze złożoną Hitlerowi butną obietnicą dowódca Luftwaffe Hermanna Goeringa Niemcy zamierzali „wybombardować Wielką Brytanię” z wojny. Ciężkie naloty coraz częściej spotykały także miasta, w których położone były strategiczne zakłady przemysłowe (Norwich, Liverpool, Birmingham, Rochester). Luftwaffe atakowała w dzień i w nocy, a liczba lotów bojowych pilotów RAF rosła od 400 na dobę do 700, a w niektórych dniach sięgała nawet tysiąca. CZYTAJ TAKŻE Jan Zumbach (1915–1986) Największym problemem Brytyjczyków był brak pilotów. Przemysł zbrojeniowy mógł szybko dostarczyć nowe samoloty, ale strat w ludziach – wyszkolonych i doświadczonych pilotów myśliwskich – nie można było szybko uzupełnić. Dowództwo Royal Air Force zdecydowało więc o włączeniu do walki pilotów wojsk sojuszniczych – utworzono nowe dywizjony myśliwskie: polskie (302, 303), czeski (310) i kanadyjski oraz dywizjony bombowe (w bitwie o Anglię walczyły dwa polskie dywizjony bombowe: 300 i 301). Jednostki te weszły do starć w najcięższym ich okresie – w drugiej połowie sierpnia, gdy przewaga Luftwaffe była największa – i poważnie odciążyły lotnictwo brytyjskie. CZYTAJ TAKŻE II wojna światowa. Zarys działań militarnych W początku września taktyka niemiecka uległa zmianie – o ile do tej pory Luftwaffe atakowała głównie cele militarne i przemysłowe, o tyle teraz głównym celem niemieckiego lotnictwa stały się angielskie miasta. Bombardowania przybrały na sile, 7 września Londyn atakowało ponad 900 samolotów Luftwaffe, w ciągu pierwszego tygodnia niemieckich ataków zginęło ponad 2 tys. mieszkańców brytyjskiej stolicy. W tych kluczowych dniach coraz większe znaczenie odgrywał wysiłek polskich pilotów. „Przekazuję Dywizjonowi 303 gratulacje z powodu wczorajszego dnia walki. Życzenia te przekazał na moje ręce minister lotnictwa p. Archibald Sinclair. Obok słów Jego Królewskiej Mości, zawartych w odpowiedzi Jerzego VI skierowanej do Prezydenta Rzeczypospolitej jest to drugie uznanie wielkich zalet bojowych, jakimi się wyróżniają lotnicy polscy” – podkreślił premier Władysław Sikorski w depeszy skierowanej do polskich lotników. CZYTAJ TAKŻE Stanisław Skalski (1915–2004) Za przełomowy moment lotniczej bitwy o Anglię uważa się 15 września 1940 r. – od godzin porannych na Anglię sunęły niemieckie naloty, samoloty RAF przerywały walkę tylko na czas tankowania paliwa, w boju brały udział wszystkie dywizjony RAF, w tym dywizjony polskie. Straty niemieckie były poważne – stracili ponad 60 maszyn, zginęło ponad 80 lotników, wielu zostało rannych lub dostało się do niewoli. Brytyjczycy byli niemal pewni, że w każdej chwili może rozpocząć się inwazja lądowa. Był to jednak ostatni dzień niemieckich zwycięstw. Po wojnie doceniono znaczenie walk 15 września. Dzień ten jest obchodzony jako Dzień Bitwy o Anglię. CZYTAJ TAKŻE Witold Urbanowicz Od tego momentu aktywność Luftwaffe zaczęła stopniowo maleć: bombardowań dokonywano głównie w nocy, zaprzestano ataków z użyciem wielkich formacji, coraz częściej zdarzały się dni, w których żaden niemiecki samolot nie pojawiał się nad Londynem. Do początku października Luftwaffe straciło 1408 samolotów i ponad 2100 pilotów i innych lotników. Kłopoty Brytyjczyków i ich sojuszników były nieporównywalnie mniejsze. Stracili 638 samolotów i 317 lotników; ta dysproporcja wynikała z częstego ratowania się pilotów skokiem spadochronowym na „własną ziemię”. Goering zdecydował się zmienić taktykę. Naloty miały być dokonywane z dużych wysokości, niedostępnych dla brytyjskich myśliwców. Ograniczało to jednak celność ataków i podważało sens całego wysiłku niemieckich lotników. W lotniczej bitwie o Anglię wzięło udział 144 polskich pilotów, walczących zarówno w polskich dywizjonach myśliwskich i bombowych, jak i w jednostkach brytyjskich – 29 z nich poległo w czasie walk. Między lipcem a październikiem 1940 r. polscy lotnicy zestrzelili 170 samolotów przeciwnika, a 36 poważnie uszkodzili. CZYTAJ TAKŻE Kalendarium II wojny światowej Po 10 października naloty były już nieco rzadsze. Aktywność lotnictwa ograniczały słynna angielska mgła i deszcze. Dwa dni później Hitler zadecydował, że operacja „Lew morski” zostanie przełożona na wiosnę 1941 r. Stan niemieckich przygotowań oraz rozpoczynające się przygotowania do wojny ze Związkiem Sowieckim sprawiały, że to zamierzenie było tylko mrzonką Hitlera. Po 31 października ataki niemieckie były coraz rzadsze i coraz mniej skuteczne. Choć Luftwaffe nie zaprzestała bombardowań angielskich miast i zakładów przemysłowych, nie przybierały one już formy tak zorganizowanej i odbywały się zdecydowanie rzadziej. „Tak jak w bitwie o Wielką Brytanię głównym zadaniem Luftwaffe było zniszczenie RAF, żeby przeprowadzić skutecznie inwazję na Anglię – tak na wiosnę 1941 głównym zadaniem lotnictwa brytyjskiego stało się zniszczenie lotnictwa niemieckiego” – zapisał w swoich wspomnieniach legendarny dowódca Dywizjonu 303 gen. Witold Urbanowicz. Październik 1940 r. nazwał „świtem zwycięstwa”. Do przełomu w wojnie o przestworza wciąż było jednak daleko. Ten nastąpił dopiero w 1944 r., gdy alianckie lotnictwo rozpoczęło gigantyczne naloty na niemieckie miasta i ośrodki przemysłowe. CZYTAJ TAKŻEDywizjon 303 w obiektywie Arkadego Fiedlera Dzięki zwycięstwu alianckiego lotnictwa potęga przemysłowa Anglii nie została złamana, RAF odzyskał przewagę w powietrzu, a Wielka Brytania nie miała najmniejszego zamiaru wycofywać się z wojny lub choćby podejmować rozmów dyplomatycznych na temat ewentualnego pokoju z Niemcami. Klęska w bitwie o Anglię sprawiła, że Hitler musiał pożegnać się z wizją podporządkowania całego zachodu, a dopiero później rozpoczęcia wojny z Związkiem Sowieckim. Wojna na dwa fronty okazała się głównym powodem klęski Niemiec. Michał Szukała (PAP) szuk / skp /Michał Szukała (PAP) 80 lat temu, 31 października 1940 r., zakończyła się ostatnia faza Bitwy o Anglię. Zwycięstwo brytyjskiego lotnictwa i jego sojuszników było pierwszą wielką porażką Niemiec w trwającej od roku wojnie. Wielka Brytania obroniła swoją niepodległość i była zdolna do kontynuowania batalii.Temat: Omawiamy wybrane wydarzenia z podboju Europy i świata przez Hitlera. Cele lekcji: Poznasz wybrane wydarzenia wojenne podczas drugiej wojny światowej. Kryteria sukcesu: Potrafię opowiedzieć o ekspansji przełomu 1939/ 1940 znaczenie terminów: alianci, daty: napaści niemieckiej na Danię i Norwegię, na Francję, bitwy o Anglię. Identyfikuję postacie: Winstona Churchilla, Charles’a de Gaulle’ państwa, które padły ofiarą agresji niemieckiej do 1941 r. Wprowadzenie. Po zajęciu Polski kolejnym celem ekspansji niemieckiej stały się państwa skandynawskie. 9 kwietnia 1940 r. Niemcy zaatakowały najpierw Danię i Norwegię: bitwa o port Narvik Ilustracja 1,2 Dania i Norwegia. Wikipedia Następnie 10 maja 1940 r.– Belgię, Holandię, Francję i Luksemburg. Armia holenderska skapitulowała 14 maja, po czterech dniach walki, belgijska – 28 maja, po 18 dniach, francuska – 22 czerwca. Tak szybki postęp ofensywy niemieckiej możliwy był dzięki najnowszym zdobyczom techniki, zastosowanym w wojskach zmechanizowanych, lotnictwie, łączności. Taki sposób prowadzenia działań wojennych został nazwy wojną błyskawiczną (po niemiecku: Blitzkrieg). Ilustracja 3/4 Francja .Wikipedia W sierpniu 1940 roku rozpoczęły się niemieckie bombardowania Wielkiej Brytanii – tzw. bitwa o Anglię. Ilustracja 5/6 Bitwa o Przeciwko Wielkiej Brytanii Niemcy skierowali ok. 2600 samolotów bombowych i myśliwskich. Walki powietrzne trwały od lipca do października 1940 r. Atak został odparty. Była to pierwsza znacząca klęska dla Niemców. Brytyjczyków wspomagali piloci z innych krajów. Szczególną rolę odegrali Polscy piloci i Dywizjon 303 i 302. Wiosną 1941 r. Niemcy dokonali aneksji na Bałkanach i w Grecji. Ilustracja 7/8 Bałkany i Ilustracja 9 Europa 1939 – Polecenia dla uczniów do wykonania. Zapisz temat i kryteria sukcesu w zeszycie.
Trzy miesiące przed apogeum nadchodzącej Bitwy o Anglię, w połowie maja 1940 r., na jej terenie przebywało ponad 2200 żołnierzy Polskich Sił Powietrznych (PSP). 714 z nich można zaliczyć do personelu latającego, z czego 521 było pilotami, 55 – obserwatorami, a 138 – strzelcami pokładowymi.
18-09-2015 14:15Polscy piloci walczący w Bitwie o Anglię podbili serca brytyjskich kobietPolscy lotnicy cieszyli się niebywałym powodzeniem wśród Brytyjek. Wywoływali tym zazdrość angielskich kolegów, którzy udawali nawet polski akcent, aby zwiększyć swoje szanse u płci pięknej. Rozrywkowy tryb życia Polaków wynikał z ogromnego ryzyka, jakie podejmowali przy każdym locie. Średnia długość życia polskich pilotów w czasie Bitwy o Anglię wynosiła trzy 16:33Alianckie pilotki w walce przeciw III RzeszyCzy 70 lat temu kobiety pilotowały samoloty bojowe? Czy brały udział w Bitwie o Anglię w 1940 roku? Oczywiście tak, a wśród nich były również Polki - pisze dr Tymoteusz Pawłowski w artykule dla 16:07Jan Zumbach - dowódca dywizjonu 303 został przemytnikiem i najemnikiem w afrykańskich rebeliachZa podniebne triumfy w Bitwie o Anglię Jan Zumbach otrzymał awans na podpułkownika, szereg odznaczeń wojskowych i zaszczyt dowodzenia dywizjonem 303, a później dwoma Skrzydłami Myśliwskimi. Po wojnie zaangażował się w konflikty w Afryce, walczył o niepodległość Diafry. Konstruowane według jego pomysłu bomby śmiertelnie raniły nigeryjskiego szefa sztabu, innym razem uszkodziły największy nigeryjski rządowy okręt bojowy. Każde celne uderzenie umacniało legendę Zumbacha - znanego pod pseudonimem Johny Kamikaze Brown. W pewnym momencie lokalna prasa zaczęła nazywać go "zbawcą Biafry" - pisze Michał Staniul w artykule dla 18:15Bitwa o Anglię. Polskie dywizjony myśliwskie w obronie LondynuLatem 1940 roku, po szybkim pokonaniu Francji, III Rzesza rozpoczęła przygotowania do inwazji na Wielką Brytanią. Aby było to możliwe, Niemcy musieli najpierw zdobyć panowanie w powietrzu. Marszałek Hermann Göring rzucił do walki całe siły Luftwaffe. Naprzeciw nich, u boku Brytyjczyków, stanęły Polskie Siły Powietrzne w Wielkiej Brytanii, które liczyły 9 tys. 16:48Polacy w Bitwie o AnglięW obronie Wielkiej Brytanii stanęło 144 polskich pilotów - stanowili 5 proc. powietrznych obrońców Anglii. Poległo 29 spośród nich, ale zestrzelili 170 samolotów wroga i uszkodzili 36, co stanowiło 12 proc. strat Luftwaffe. Najskuteczniejszym oddziałem broniącym Wielkiej Brytanii był 303. Dywizjon Myśliwski Warszawski im. Tadeusza Kościuszki - pisze dr Tymoteusz Pawłowski w artykule dla WP. Wyjaśniamy również, kim jest każda z postaci widocznych na słynnym zdjęciu 16:50Koniec bitwy o AnglięZwycięstwem Wielkiej Brytanii i sojuszników zakończyła się bitwa o Anglię. Nie powiodła się niemiecka operacja lotnicza wymierzona w siły powietrzne Wielkiej Brytanii. Było to największe starcie lotnicze w dziejach wojen, którego stawką była nie tylko przyszłość Wielkiej Brytanii ale i całej 14:15Gorzka chwała asa Dywizjonu 303 Witolda ŁokuciewskiegoZestrzelił niemieckie samoloty w wojnie obronnej 1939 r. i w czasie obrony Francji, w Bitwie o Anglię został asem brytyjskiego lotnictwa. Ciężko ranny dostał się do niemieckiej niewoli, udało mu się uciec dopiero za trzecim razem. Po wojnie jako ostatni dowódca Dywizjonu 303 mjr Witold Łokuciewski odmówił udziału polskich lotników w wielkiej defiladzie w Londynie. Anglicy nie chcieli drażnić Stalina, dlatego nie zaprosili żadnej z polskich formacji walczących u boku Aliantów. Polscy piloci mieli pokazać się jako 14:08"Bitwa o Anglię"Rozpoczęła się "Bitwa o Anglię", której walki trwały do 31 października. W walkach uczestniczyły polskie dywizjony 302 i 303 oraz polscy piloci w jednostkach RAF. Spośród wszystkich pilotów myśliwskich, broniących angielskiego nieba 5 procent pochodziło z Polski i przypisuje się im 11 procent wszystkich zestrzeleń samolotów wroga. Bitwa o Anglię zakończyła się 31 października 1940 roku porażką Niemiec. Niektórzy historycy za datę rozpoczęcia Bitwy o Anglię uznają datę 13 sierpnia, tak zwany "Dzień Orła", czyli początek zmasowanych niemieckich nalotów bombowych na Wielką 12:51Jerzy Cynk dla Anglicy nie kryli zdziwienia skutecznością polskich pilotów w Bitwie o Anglię- Anglicy nie kryli zdziwienia skutecznością naszych pilotów. Liczba zgłaszanych przez nich zestrzeleń była tak duża, że pułkownik Stanley Vincent, dowódca bazy Northolt, z której startowali Polacy, nie krył swojego sceptycyzmu i polecił oficerowi kwalifikującemu meldowane strącenia poddawać zgłoszenia szczegółowej analizie - mówi o udziale polskich pilotów w Bitwie o Anglię historyk lotnictwa Jerzy Cynk w rozmowie z Piotrem Gulbickim, korespondentem z 11:23Zginął Stanisław SkarżyńskiZginął Stanisław Skarżyński, pułkownik i pilot. Wsławił się lotem wokół Afryki w 1931 roku oraz samotnym przelotem na samolocie RWD-5 przez Atlantyk z Saint Louis w Senegalu do Maceio w Brazylii. Był rekordzistą świata w długości lotu bez lądowania, w kategorii samolotów sportowych w 1933 roku - 20 godzin 30 minut, w czasie II wojny między innymi komendant Polskiej Szkoły Pilotów w Newton i pilot w polskim 305 Dywizjonie Bombowym. Urodził się 1 maja 1899 r.
85 KOMENTARZE HISTORYCZNE R OBERT G RETZYNGIER , W OJTEK M ATUSIAK UDZIAŁ POLAKÓW W BITWIE O ANGLIĘ W ubiegłym roku obchodziliśmy siedemdziesiątą rocznicę Bitwy o Anglię. Niestety, wśród Polaków potoczna wiedza na ten temat rzadko wykracza poza zasób informacji z książki Dywizjon 303 Arkadego Fiedlera, a często jest daleko
S A/domena publiczna Piloci dywizjonu 303 w październiku 1940 o Anglię, bitwa o Wielką Brytanię (15 sierpnia–31 października 1940) – bitwa powietrzna pomiędzy siłami lotniczymi Niemiec (Luftwaffe) a lotnictwem brytyjskim (Royal Air Force; RAF), będąca wstępną fazą planowanej przez Hitlera inwazji na Wyspy Brytyjskie (operacja Seelöwe).W bitwie tej uczestniczyły dwa polskie dywizjony myśliwskie oraz dwa bombowe. 15 sierpnia loty bojowe rozpoczął dywizjon 302 („Poznański” – dowódca podpułkownik pilot Mieczysław Mümler) broniący w ramach 12 grupy lotnictwa myśliwskiego wschodniego wybrzeża Anglii. 31 sierpnia do walki wszedł dywizjon 303 („Kościuszkowski” – dowódca major pilot Zdzisław Krasnodębski, a następnie porucznik Witold Urbanowicz), uczestniczący w ramach 11 grupy lotnictwa myśliwskiego w najtrudniejszym zadaniu obrony Londynu od wschodu. Ponadto około 50 polskich pilotów uczestniczyło w Bitwie, służąc w eskadrach polskie dywizjony bombowe (300 „Ziemi Mazowieckiej” – dowódca podpułkownik pilot inżynier Wacław Makowski oraz 301 „Ziemi Pomorskiej” – dowódca podpułkownik pilot Roman Rudkowski) weszły do akcji 14 września, biorąc udział głównie w nalotach na niemieckie urządzenia inwazyjne w rejonie Boulogne, Calais i Ostendy. W czasie bitwy polscy piloci myśliwców zestrzelili łącznie co najmniej 203 samoloty niemieckie (około 12% całości strat Luftwaffe), tracąc przy tym 33 pilotów. Szczególną chwałą okrył się dywizjon 303, który strącił 110 maszyn przeciwnika, przy stratach własnych wynoszących 8 hasła:Dr hab. Zdzisław Zblewski – historyk, doktor habilitowany nauk humanistycznych. Wykładowca Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalista z zakresu dziejów Polski Ludowej i ruchów opozycyjnych tego okresu. Autor takich prac jak „Między wolną Polską a siedemnastą republiką” czy „Utopia nad Wisłą. Historia Peerelu”.Źródło:Powyższe hasło ukazało się pierwotnie w publikacji książkowej Bitwy polskie. Leksykon (Wydawnictwo Znak 1999) przygotowanej przez wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego: Tomasza Gąsowskiego, Jerzego Ronikiera, Piotra Wróbla i Zdzisława Zblewskiego. Zdanie wprowadzające pochodzi od redakcji. Materiały portalu poświęcone obronie Westerplatte (1939): Polskie bitwy na froncie zachodnim. Obrona Francji i Wielkiej Brytanii:
Брешիμипр υбрաс
К ցοመо
Αδዑжοዒ ևኝ ኣ
Najlepszym pilotem dywizjonu 303 podczas Bitwy o Anglię był Czech, Józef Frantisek. Strącił on 17 samolotów. Do historii przeszli także Witold Urbanowicz (15 zestrzeleń), Jan Zumbach (8) i Stanisław Skalski, któremu później powierzono dowództwo Polish Fighting Team, jednostki nazywanej „Cyrkiem Skalskiego”, walczącej w 1943 roku w północnej Afryce.
Kategoria: Druga wojna światowa Data publikacji: Wielka Brytania pokonała Niemców w powietrznej Bitwie o Anglię tylko dzięki polskim pilotom, latających w angielskich i polskich dywizjonach myśliwskich. Gdyby nie Polacy, powietrzna obrona Wielkiej Brytanii zostałaby przełamana, a to oznaczało desant wojsk Wehrmachtu na angielskich plażach. RAF dysponował co prawda potężną flotą samolotów myśliwskich, a fabryki wokół Londynu pracowały pełną parą i budowały kolejne, ale angielskich pilotów było za mało. Polacy dali Anglii szansę na przetrwanie. Taką analizę dotyczącą Bitwy o Anglię przedstawił pułkownik pilot Marian Duryasz, który – najpierw w angielskim dywizjonie 213, a potem w polskim 302 walczył w 1940 i kolejnych latach do końca wojny. W książce „Moje podniebne boje. Wspomnienia dowódcy Dywizjonu 302”, która właśnie się ukazała, opisał swoje losy od wczesnej młodości i rozpoczęcia nauki w Szkole Podchorążych Lotnictwa aż do czasów powojennych. W Bitwie o Anglię walczyło 145 polskich pilotów, ale tylko kilku z nich spisało swoje wspomnienia. „Moje podniebne boje” Duryasza są cenne z tego względu, że autor bez owijania w bawełnę pisze o błędach polskich i angielskich dowódców, prywatnych i służbowych konfliktach, politycznych układankach, sporach, gierkach i wojenkach. Widać, że takie sytuacje bardzo go drażniły, bo dla niego najważniejsza była walka z Niemcami aż do ich pokonania. Z Serocka do Grudziądza Marian Duryasz urodził się 14 grudnia 1911 roku we wsi Karolino niedaleko Serocka. Ziemie te znajdowały się wtedy pod zaborem rosyjskim, a widoki na odzyskanie przez Polskę niepodległości nie przedstawiały się optymistycznie. Na szczęście w 1918 roku Rzeczypospolita wróciła na mapy, a mały Marian mógł pójść do polskiej szkoły i uczyć się po polsku. Już jako młody chłopak zdecydował się na karierę wojskową. W okresie międzywojennym mundur darzono w Polsce wielkim szacunkiem, armia gwarantowała dobre i stabilne warunki pracy i żołd, więc nie należy się dziwić, że Marian wolał służbę w mundurze od pracy na roli, którą trudnili się jego rodzice. Wojsko dawało mu na pewno większe perspektywy i możliwość poznania świata. Rzeczywiście, kawał tego świata zwiedził. Ale w świat wygnała go wojna, a nie zwykła ciekawość. Duryasz jako nastolatek wstąpił do Korpusu Kadetów, przeszedł przeszkolenie wojskowe, uzyskał stopień kaprala i, w 1932 roku, zdał maturę. Wtedy postanowił zostać pilotem myśliwskim. Nie było to byle jakie postanowienie, bo do Szkoły Podchorążych Lotnictwa przyjmowano tylko kandydatów z bardzo dobrymi wynikami w nauce (szczególnie z matematyki i fizyki) i cieszących się doskonałym zdrowiem. Jednak nawet najzdrowsi i najlepsi na ziemi, odpadali potem w trakcie szkolenia w powietrzu, gdy okazywało się, że kiepsko „czują samolot”. Marian Duryasz pokonywał dość gładko wszystkie przeszkody i zrealizował swoje marzenie – najpierw został obserwatorem lotniczym, a potem pilotem myśliwskim. Szukając odpowiedzi na pytanie, skąd późniejsze sukcesy polskich pilotów w Bitwie o Anglię, znajdujemy ją w biografii Duryasza. Jego szkolenie było rzeczywiście dogłębne, trwało bardzo długo i obejmowało setki godzin zajęć na ziemi i wiele godzin w powietrzu. Od wstąpienia do dęblińskiej szkoły w 1932 roku minęły ponad cztery lata, zanim otrzymał pierwszy przydział jako pilot myśliwski. Jesienią 1938 roku został instruktorem wyższego pilotażu, by szkolić kolejne roczniki myśliwców. Szkolenie było multidyscyplinarne. Piloci latali na wielu typach samolotów od przestarzałych dwupłatowców po w miarę nowoczesne górnopłaty. Duryasz zaczynał latanie na wycofanych z jednostek samolotach rozpoznawczych – dwupłatowcach Potez XV lub XXVII, potem przeszedł szkolenie na szybowcach, a następnie przesiadł się na samolot szkolny polskiej produkcji RWD-8. Potem był francuski Morane Saulnier AR-35, maszyna jeszcze z czasów I wojny światowej. Po opanowaniu pilotażu i akrobacji piloci przesiadali się na samoloty typu Bartel. Była polskiej produkcji dwupłatowiec z cofniętym skrzydłem dolnym, wyposażony w silnik o mocy około 120 KM. publiczna RWD-8 – polski samolot szkolny. Na takim właśnie modelu trenował polski pilot Samolot ten nie cieszył się zbytnim wzięciem wśród uczniów. Każdy start był poważnym przeżyciem, ponieważ w wypadku przerwania pracy silnika – co zdarzało się względnie często – wyjście cało lub z lekką kontuzją należało do rzadkości. Wypadki takie kończyły się przeważnie tragicznie lub ciężkimi obrażeniami – wspomina Duryasz. Po zakończeniu lotów na Bartlu, których program był skrócony z uwagi na powszechny strach przed lataniem na tym samolocie, adepci lotnictwa przechodzili na PZL także maszynę o słabym silniku, często ulegającą defektom, co przyczyniało się do wielu wypadków, w tym śmiertelnych. Zdaniem Duryasza samolot ten skierowano do szkolenia właśnie dlatego, że był konstrukcją nieudaną i bardzo trudną w pilotażu. Wreszcie piloci dosiedli w miarę dobrych i względnie nowoczesnych polskich PWS-26 używanych do szkolenia zaawansowanego. Na samolotach dwuosobowych, z instruktorem, piloci odbywali około 70-80 lotów, a dopiero po tym pozwalano im na loty samolotami jednomiejscowymi. Przy czym do tego etapu wielu pilotów nie dopuszczono, bo nauczyciele dostrzegli braki w wyszkoleniu lub cechy, które dyskwalifikowały kandydatów na myśliwców. Na początku 1935 roku Duryasz ukończył wszystkie etapy szkolenia i zameldował się w stacjonującym we Lwowie 6 Pułku Lotniczym, gdzie został przydzielony do 65 Eskadry Liniowej wyposażonej w przestarzałe, ale lubiane przez pilotów Breguety XIX. Duryasz wspomina, że w kolejnych latach nieustannie się szkolił, a dowódcy i instruktorzy wymagali coraz więcej. Stale też dochodziło do wypadków lotniczych, w których ginęli zarówno instruktorzy, jak i młodzi piloci. rodziny Marian Duryasz – polski pilot w Anglii Loty rozpoczynały się bardzo wcześnie rano. Wstawaliśmy o godz. 4 i udawaliśmy się na lotnisko, z którego schodziliśmy około godziny ósmej. Po odpoczynku do godziny 17 lub 18, w zależności od pogody, powtórnie udawaliśmy się na loty, które trwały do zmierzchu – wspomina autor „Podniebnych bojów”. W późniejszych latach Duryasz latał także na produkowanym na licencji czeskiej PWS-10 i czeskiej Avii BH-33, którą bardzo chwalił za łatwość pilotażu i nadmiar mocy w porównaniu do poprzednich samolotów, którym mocy brakowało. Wreszcie przesiadł się na PZL-7, pierwszy samolot, który był nadal wykorzystywany w jednostkach bojowych. W 1936 r. dostał przeniesienie do znakomitego 3 Pułku Lotniczego w Poznaniu, gdzie opanował pilotaż PZL-11c, czyli słynnej „Jedenastki”, a od 1938 roku był instruktorem w Wyższej Szkole Pilotażu w Grudziądzu. Miasto to było położone zaledwie 8 km od granicy niemieckiej, dlatego w maju 1939 roku, obliczu nadciągającej wojny, szkołę przeniesiono na lotnisko w Ułężu koło Dęblina, gdzie w przyśpieszonym tempie prowadzono intensywne szkolenie pilotów, którzy latali nawet po osiem godzin dziennie. Zobacz również:„Po pierwsze stwierdziłem, że żyję”. Polski pilot w starciu z niemieckimi MesserschmittamiO tym, jak polscy partyzanci z grupy „Zenona” uratowali amerykańskich lotników10 największych polskich wynalazków – czy znasz je wszystkie? Tragiczny wrzesień, uziemienie pilotów Kampanię wrześniową 1939 roku Duryasz wspomina z wielką goryczą, jako okres zmarnowanych szans. Niedzielny ranek 1 września 1939 roku był piękny. Poranny dziennik radiowy donosił, że Niemcy napadli na Polskę i trwają zacięte walki graniczne. Na terenie szkoły nie działo się nic nadzwyczajnego. Rano zebrano nas na lotnisku przed hangarem i komendant szkoły oznajmił, że jesteśmy w stanie wojny z Niemcami. W myśl uprzednich wytycznych mieliśmy bronić przed atakami z powietrza dęblińskiego węzła lotnisk i mostów na rzekach Wisła i Wieprz. Ponieważ niemieckie maszyny nie dolatywały do Dęblina, myślano tam, że powstrzymało je polskie lotnictwo. Było zupełnie na odwrót. W tym czasie to Niemcy masowo spuszczali polskie samoloty na ziemię i szybko osiągnęli przewagę w powietrzu. Gdy nad lotniskiem w Ułężu dostrzeżono wreszcie niemiecki He 111, Duryasz ruszył za nim w pościg na swoim PZL-7. Bombowca nie udało mu się jednak dogonić, bo „siódemka” była przestarzałą i zbyt wolną maszyną. Duryasz wspomina też, że przebazowany do Ułęża dywizjon bombowy wyposażony w samoloty Łoś, przez parę następnych dni nie przejawiał żadnej aktywności, pomimo ogromnego oburzenia zarówno ze strony pilotów Łosi i myśliwców. Od 3 września jednostka Duryasza nie wykonywała lotów, bo były zabronione. Samoloty miały zostać rozmieszczone w oddaleniu od siebie i zamaskowane, a piloci mieli przy nich jedynie dyżurować. PZL – polski samolot myśliwski Pełniłem wraz z ppor. Żurakowskim dyżur na lotnisku w Podlodowie, gdy dwa lub trzy samoloty He 111 znęcały się nad pociągiem na linii kolejowej Łuków–Dęblin, która w odległości paru kilometrów przechodziła na północ od lotniska. He 111 zrzucały pojedynczo bomby, ostrzeliwały pociąg z karabinów maszynowych przez kilkanaście minut, a my staliśmy i obserwowaliśmy bezradni, ponieważ nie wolno było startować – pisze z goryczą Duryasz. Zwraca też uwagę, że Niemcy zawsze wiedzieli gdzie są cenne obiekty do bombardowania, gdzie stacjonują samoloty i personel lotniczy. Dobrze działał niemiecki wywiad i V kolumna. Z kolei Wojsko Polskie nieustannie się cofało i już 7 września szkoła lotnicza dostała rozkaz ewakuacji spod Dęblina w rejon Sokala pod Lwowem. Podchorążowie i podoficerowie mieli tam dotrzeć koleją, a samoloty – rzutem lotniczym. Po wylądowaniu na tym ustronnym lotnisku zakaz lotów bojowych został podtrzymany. Pozostały personel szkoły miał przybyć następnego dnia, ale nigdy nie dotarł. Pociągów nie podstawiono, więc piloci i obsługa naziemna musiała pieszo maszerować na południowy-wschód, gdzie po 17 września dostali się w ręce Sowietów i większości zginęli w Katyniu i Charkowie. W drugim tygodniu września Duryasz miał jeszcze okazję obserwować bombardowanie małej stacyjki kolejowej zatłoczonej pociągami ewakuacyjnymi, którą okładały bombami trzy He 111. Z niedalekiego wzniesienia obserwowali tę tragedię wyszkoleni piloci, którzy dysponowali kilkunastoma sprawnymi samolotami. Nie mogły one jednak wystartować, bo uziemił je jakiś głupi rozkaz z samej góry. Około 13 września szkoła lotnicza dostała rozkaz wyruszenia w kierunku granicy rumuńskiej i przekroczenia jej. Doszło do tego 15 września w rejonie Śniatynia nad Prutem. Tutaj Duryasz i jego koledzy spotkali innych polskich pilotów z dywizjonów myśliwskich, którzy także skierowani zostali do Rumunii, a z Niemcami nie walczyli, bo zabrakło dla nich maszyn. „Kampania polska 1939 roku” skończyła się więc dla Duryasza już w połowie września. Przez Francję do Anglii Zgodnie z rozkazami ewakuowani do Rumunii i na Węgry żołnierze mieli jak najszybciej przedostać się do Francji, gdzie miały być odbudowane Polskie Siły Zbrojne. Po wielu perypetiach, po podróży przez Jugosławię i Włochy, dotarł tam także Marian Duryasz ze swoimi kolegami-pilotami. Mieli nadzieję na jak najszybsze podjęcie walki z Niemcami i odpłacenie im za klęskę wrześniowa. Jednak polscy piloci, doskonale wyszkoleni, wielu już z doświadczeniem bojowym, napotkali mur niechęci i niewiary w ich umiejętności. Tylko nieliczni dostali przydziały do jednostek bojowych i otrzymali maszyny. Francja, w czerwcu 1940 roku, uległa Niemcom tak szybko jak Polska. Wtedy Wielka Brytania stała się ostatnim bastionem obrony przed ekspansją niemiecką. Duryasz nie miał okazji oglądać klęski Francji, bo wcześniej dostał polecenie wyjazdu do Anglii. Wyjechał z Lyonu 25 stycznia 1940 roku. Żołnierze niemieccy pod Łukiem Triumfalnym Paryż, czerwiec 1940 W kolejnych miesiącach i latach był nieustannie przenoszony z dywizjonu do dywizjonu, a potem z jednego ośrodka szkoleniowego do drugiego. Po przyjeździe do Anglii otrzymał przydział do angielskiego dywizjonu 213, 20 października przeszedł do polskiego dywizjonu 302 „Poznańskiego”, 31 stycznia 1942 r. do dywizjonu 317 „Wileńskiego”, od 1 czerwca 1943 r. latał w dywizjonie 316. Miał też krótki epizod w słynnym Dywizjonie 303. Od 8 lipca 1944 był dowódcą dywizjonu 302. Latał na samolotach Hurricane, Spitfire, a także na Mustangach. Wspominał, że pierwsza faza Bitwy o Anglię była dla niego trudna nie tylko ze względu na nieznajomość maszyn, taktyki lotniczej RAF-u i terenu, nad którym przyszło mu walczyć. Problem sprawiał też język angielski, którego Duryasz nie znał wtedy zupełnie. Dużo słyszałem rozmów przez radio – tak z ziemi, jak i odpowiedzi mego dowódcy – lecz w zasadzie z wyjątkiem pojedynczych słów nic nie rozumiałem. Co prawda Anglicy ciągnęli mnie do swego towarzystwa, usiłowali mówić ze mną, lecz cóż to była za rozmowa przeważnie na migi. Jednak okres ten niezmiernie pomógł mi w opanowaniu języka. Już po miesiącu mogłem jako tako porozumieć się z nimi – wspominał. Nie lada problemem była także technika. Samoloty, które Polacy dostali w Anglii, były nie tylko prawie dwa razy mocniejsze i szybsze od polskich, ale także wyposażone w dotychczas nieznane rozwiązania techniczne, jak choćby chowane podwozie, klapy, przyrządy pokładowe wyskalowane według innego systemu miar i wag, itd. Koszmarem na początku było to, że w angielskich samolotach dźwignia gazu działała w przeciwną stronę. Czyli, gdy wyszkolony w Polsce pilot chciał zwiększyć obroty silnika, one spadały. I odwrotnie. Było to bardzo niebezpieczne. Wszystkie te przeciwności udało się jednak przezwyciężyć, a Marian Duryasz na tyle dobrze opanował język angielski, że później uznawano to za cenniejszą umiejętność niż latanie bojowe i coraz częściej go uziemiano i powierzano funkcje koordynacyjne lub dowódcze. Mimo to udało mu się zestrzelić trzy niemieckie samoloty na pewno i jeden prawdopodobnie, co nie jest złym wynikiem. Pilot spod Serocka zapisał na swoje konto Me-110 – zestrzelonego 11 września 1940, Do-17 – zestrzelonego 15 września i Fw-190 – zestrzelonego 28 kwietnia 1942. Navy official photographer/domena publiczna Polski pilot latał na samolotach typu Hurricane. Na zdjęciu poglądowym: Sea Hurricane’y Mk IB w formacji, grudzień 1941 roku Jako zestrzelenie prawdopodobne Duryasz zgłosił He-111 trafionego 26 września 1940, który z dymiącym silnikiem odleciał nad kanałem La Manche w stronę wybrzeża Francji. W czasie Bitwy o Anglię zdarzało mu się brać udział w bitwach z ponad 100 niemieckimi samolotami, wśród których połowę zawsze stanowiły myśliwce. Tym razem jednak, w odróżnieniu do polskich „siódemek” i „jedenastek” maszyny, na których latali Polacy dorównywały parametrami technicznymi samolotom z krzyżami na skrzydłach. Wykonując unik, zauważyłem, że jestem atakowany przez cztery lub pięć Me 109, których dotychczas nie widziałem. Najpewniej nadleciały w momencie wykonywania przez nas ataku lub były o wiele wyżej. Znalazłem się więc w ciężkich opałach, ponieważ atakowali jeden za drugim. Wiele myśli przeskakuje w takich momentach, ale jedna, jak się okazało, była zbawienna. Przypomniało mi się, co mówił instruktor, że Me 109 jest gorszy w prawym skręcie niż Hurricane. Szybko więc zawiązałem prawy ciasny skręt i starałem się jak najszybciej oderwać od samolotów wroga – czytamy w „Podniebnych bojach”. W kilku miejscach Duryasz dzieli się swoimi opiniami na temat potencjalnych szans na wygraną w Bitwie o Anglię. Ocenia, że szanse były wyrównane. (…) (angielskie) dywizjony nie posiadały zupełnie zapasowych pilotów, tak że jedni i ci sami pełnili służbę w dzień od rana do nocy. Nadchodzące uzupełnienia pilotów wystarczały do niezbędnego minimum. Lepiej przedstawiała się sytuacja z samolotami. Prawie zawsze eskadra miała dwa–trzy w bezpośredniej rezerwie. Z chwilą poniesienia strat dywizjon otrzymywał uzupełnienie w samoloty w kilka godzin. Gorzej było z pilotami. – wspominał. W szczytowej fazie Bitwy o Anglię piloci latali codziennie i startowali wiele razy. Wielu doznawało rozstroju nerwowego, nie mogło jeść. Byli rozczarowani i ciężko znosili dni, gdy Niemcy nie przylatywali nad Wyspy. Sam lot nawet bez spotkania z nieprzyjacielem przynosił olbrzymią ulgę. Natomiast siedzenie i oczekiwanie na coś – w tym wypadku, gdy to coś stanowi wysoką stawkę – męczy i wyczerpuje psychicznie – pisze Duryasz we wspomnieniach. Stres pogłębiała też nieustanna „płynność” personelu latającego. Młodzi piloci ginęli zwykle w pierwszych 10-15 lotach bojowych. Jeżeli ten okres udawało się przetrwać, pilot stawał się doświadczonym myśliwcem i trudnym przeciwnikiem. Dzięki wytrwałości alianckich pilotów Bitwa o Anglię została rozstrzygnięta na korzyść Aliantów. Lecz jedna i druga strona były całkowicie wyczerpane. Niemcy stracili 1733 samoloty, Anglicy – 1087. Zginęło 544 alianckich pilotów, a 500 zostało rannych. Niemcy stracili około 2500 lotników (poległych i wziętych do niewoli) i około 1000 rannych. Nad Londynem walczyło 145 polskich pilotów, z których zginęło 28 (oraz słynny Czech – Jozef Frantisek z 303). Polskim pilotom przypisuje się zestrzelenie około 170 i uszkodzenie 36 samolotów. Dywizjon 303 był najlepszym z dywizjonów biorących udział w Bitwie o Anglię, przypisano mu zniszczenie 126 samolotów niemieckich. W końcowej fazie wojny Marian Duryasz brał udział w osłonie alianckiego desantu w Normandii (D-Day), a potem w walkach nad kontynentem. 1 stycznia 1945 roku przeszedł do sztabu brytyjskiej 2 Armii Powietrznej na stanowisko oficera operacyjnego, z równoczesnym pełnieniem funkcji zastępcy dowódcy Lotnictwa Polskiego na kontynencie europejskim. Na początku kwietnia sztab został przebazowany z Brukseli do Niemiec koło München-Gladbach, gdzie pozostał do końca wojny. W Alhorn w Niemczech odnalazła go żona z synkiem – Wojtkiem, z którymi przenieśli się na pewien czas do Anglii. Duryasz chciał wracać do kraju, chociaż obawiał się, że będzie prześladowany przez bezpiekę za swoją służbę w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Ostatecznie jednak zdecydował się na powrót i 30 lipca 1947 roku, Duryaszowie przypłynęli „Batorym” do Gdańska. Niebagatelną „zasługę” mieli w tym sami Anglicy, którzy już 1946 roku zapomnieli o Bitwie o Anglię i na widok naszywki „Poland” na mundurze zamiast „my hero” wołali „go home”. Zdobycie panowania w powietrzu nad południową Anglią było dla Niemców warunkiem niezbędnym, by mogli podjąć próbę inwazji. Tej powietrznej dominacji nie udało im się uzyskać, przez co Hitler zrezygnował z podboju Wielkiej Brytanii, która wtedy dźwigała na swych barkach ciężar walki z III Rzeszą. To właśnie wtedy Niemcy ponieśli pierwszą w tej wojnie porażkę o znaczeniu strategicznym. Nie krwawe bitwy toczone na ziemi, ale właśnie lotnicze zmagania nad Anglią latem 1940 roku są jedyną przełomową batalią II wojny światowej, w której udział Polaków miał istotny wpływ na jej zwycięskie zakończenie – napisał autor przedmowy do „Moich podniebnych bojów” Wojtek Matusiak, historyk lotnictwa. Źródło: Artykuł powstał na podstawie książki Moje podniebne boje. Wspomnienia dowódcy Dywizjonu 302 Mariana Duryasza, którą wydało Wydawnictwo Bellona w związku z 80. rocznicą Bitwy o Anglię Zobacz również Wielki Cyrk Pierre Clostermann mógł umrzeć na wiele sposobów. To jednak jego przeciwnicy po walkach powietrznych rozbijali się o ziemię w płonących maszynach lub tonęli w zimnych falach... 24 czerwca 2022 | Autorzy: Redakcja
Z kolei historycy niemieccy uważają, że bitwa o Anglię trwała od sierpnia 1940 r. do maja 1941 r. 30 czerwca 1940 r. niemieckie dowództwo zdecydowało o podjęci działań przeciwko Anglii w zakresie zwalczania brytyjskiego lotnictwa.
Dziś w ramach naszego cyklu #WirtualnePorankizHistorią przybliżymy Wam historię działań polskich żołnierzy w bitwie o Narwik. Poniżej znajdziecie tekst dotyczący dzisiejszego tematu, kartę z pytaniami oraz bibliografię. Zachęcamy do zapoznania się z materiałem oraz spędzania czasu z #M2WSwirtualnie! Po przegranej kampanii 1939 r
Bitwa o Anglię lub bitwa o Wielką Brytanię – kampania powietrzna głównie nad południową i centralną Anglią, toczona między niemieckim lotnictwem Luftwaffe a brytyjskim RAF-em w czasie II wojny światowej, w okresie od 10 lipca do 31 października 1940 roku. Była to pierwsza kampania toczona wyłącznie za pomocą lotnictwa.
Arkady Fiedler - polski prozaik, reportażysta, podróżnik, porucznik Wojska Polskiego "Dywizjon 303" napisał, aby dać świadectwo o polskich lotnikach. Dzieło opisuje wyczyny Polaków w czasie Bitwy o Anglię , która rozegrała w powietrzu się między 10 lipca a 31 października 1940 roku. Rozpoczęła się 15 sierpnia i trwała do 31
Od złożenia wieńca pod Polish War Memorial, londyńskim pomnikiem ku czci polskich lotników wspierających aliantów podczas II wojny światowej, prezydent Andrzej Duda rozpoc
W czasie Bitwy o Anglię przypisywano mu 126 pewnych zestrzeleń zaliczonych oficjalnie podczas wojny, co stawiało go na pierwszym miejscu wśród dywizjonów myśliwskich biorących udział w bitwie. Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna. W ramach niemieckiej operacji „Lew Morski” inwazję lądową wojsk Trzeciej Rzeszy miało
Polskie Siły Powietrzne w Wielkiej Brytanii (PSP) – rodzaj sił zbrojnych w Polskich Siłach Zbrojnych w latach 1940–1947, którego oddziały stacjonowały w Wielkiej Brytanii. Polskie Siły Powietrzne na terenie Wielkiej Brytanii zaczęły się tworzyć wraz z organizacją Polskich Sił Zbrojnych już w trakcie kampanii francuskiej w 1940 .
Screen z gry Combat Wings: Bitwa o Anglię. Nie spodziewajcie się tutaj wielkiej, epickiej fabuły na miarę tytułowej bitwy, po której "tak wielu zawdzięczało tak wiele tak nielicznym
Ostatecznie dwa czynniki zapewniły Luftwaffe przewagę: (1) śmiałość w działaniu, gdyż Niemcy rzucili do bitwy o Francję każdy zdolny do walki samolot, oraz (2) nowoczesna łączność radiowa, dzięki której w kluczowych momentach bitwy można było wezwać wsparcie z powietrza dla oddziałów niemieckich walczących na ziemi.
ull7fx.